Strona Główna Galeria Siekierezady Opowieści z Siekierezady Muzyczne wędrowanie Dziewięciu.... Garaż Siekierezady Poezja Foty Linki Forum Kontakt
                             
                       
 

 

 

Witek Malarz

 
 
 
                     
                     
                     
 

Witek Malarz

 

„Artysta” – malarz pokojowy. Do swego fachu podchodził więcej niż profesjonalnie. Gdy zaczynał pracę, właściciel odnawianego domostwa promieniał szczęściem, ale jego nastrój zmieniał się diametralnie nazajutrz, kiedy artystyczny chaos panował wszędzie, a malarza nie było na drabinie, gdyż Witek ulotnił się wraz z zaliczką. Nieobecność fachowca mogła trwać nawet dwa tygodnie. Zrozpaczony zleceniodawca biegał po wsi, zadając każdemu napotkanemu znajomemu pytanie „Nie widziałeś Witka Malrza?”

         Gdy minął pierwszy szok, poszkodowany zmierzał do lokalu, w którym podawano alkohol, a tam rozpromieniony Witek w starym garniturze, upstrzonym kolorami tęczy, z kuflem w dłoni, opowiadał słuchaczom o słynnej transakcji życia. Sam Rockefeller pękłby z zazdrości słysząc tę historię. Oto Ona:

Każdy człowiek na ziemi dąży do odnalezienia „drugiej połowy jabłka”. Bywa, że towarzyszą temu dziwne okoliczności. Z Witkiem Malarzem tak właśnie było.

Dogodziwszy swemu ciału wprowadziwszy w krwiobieg pokaźną ilość alkoholu – Witek wyszedł z restauracji i dokonał udanej próby dosiadu roweru marki „Ukraina”. Typ tego urządzenia transportowego charakteryzował się ociężałym startem, ale gdy pedałujący wprowadził go na wyższe obroty, podróż stawała się płynną i mało męczącą. Konstruktor zaprojektował wprawdzie ten sprzęt na stepy Ukrainy, tereny płaskie, gdzie kołchoźnik, z dopuszczalnym obciążeniem kilku litrów samogonu, przebywał znaczne odległości pośród szemrzących pszenicznych łanów, niczym samotny żagiel na oceanie. W Cisnej takie sprzyjające warunki występują tylko na odcinku restauracja – kiosk Ruchu, który stoi na rozstaju dróg.  Witek na swym rumaku nabierał chyżości i gdy osiągnął już „pierwszą prędkość kołchoźniczą” wyrósł mu przed oczyma „pawilonik prasowy”. Na wszelką reakcje było już za późno. Witek przymusowo opuścił siodło „Ukrainy”, przebił się przez szybę i wpadł w objęcia kobiety swego życia, która przyjęła ten dar niebios z otwartymi ramionami. Witek wykatapultował się w miłość swego życia. Mijały godziny i dni. Kobiece uczucie otaczało Witka szczelnym kokonem. Jako wolny człowiek nie mógł pozwolić sobie na taki kompromis. Pewnego dnia nadarzyła się okazja: w lokalu gastronomicznym zaproponowano mu siedem win za jego drugą połowę. Witek bez chwili zastanowienia błyskawicznie dokonał transakcji. Siedząc samotnie przy stoliku, czule obejmował wiązkę butelek (słodko jest sycić się odzyskaną wolnością). Wstał, dosiadł siodła „Ukrainy”, rozwinął „pierwszą prędkość kołchoźniczą” i tylko droga przed nim słoneczna i wiatr szemrzący czule „wolność, wolność, wolność”. A na bagażniku, przytroczone w siatce wesoło pobrzękujące wina.

Minęło kilka lat od wyprowadzki Witka Malarza zwanego „Kukułką”(od częstego naśladowania głosu tego ptaka w knajpach) z padołu ziemskiego. Wyobrażam sobie jak Witek mknie przez niebiańskie stepy Ukrainy wśród rozświetlonych kłosów pszenicy, na bagażniku siedem win, a przed nim…nieskończoność.

R

   

 

     
     
     
     
     
     
     
     
     
           
           
           
           
 

Powrót