Betoniarka Pana Boga

 

Maciej Nowak wykitował, umarł, zdjęli go ze stanu, i chuj. Leżał kilka dni w trumnie i zastanawiał się, co dalej, póki co korzystał z sielskiej atmosfery nic nie robienia, brakowało mu do szczęścia tylko gry Play Station i kilku hamburgerów.

- Kurwa, jest zajebiście – powiedział do siebie w myślach, żeby inni nie słyszeli, bo z zazdrości zaraz by się wszyscy też pchali do pudeł.

Po trzech dniach powlekli go jęcząc i płacząc na cmentarz, wcześniej zaśrubowali wieko, mimo że starał się protestować:

- Chuje, co robicie? Boję się ciemności! – krzyczał w myślach.

Później coś zajebiście bębniło mu w uszach, poczuł chłód. Oj, nie jest dobrze, zimno. I nagle przestał odczuwać ciałem, wyjebało go do góry z przeciążeniem co najmniej 9G. Pędził w gwiazdy, lekki, cudownie niematerialny. Wszystko jak szybko się zaczęło, tak szybko się skończyło. Nie zdążył jeszcze wymówić z zachwytem ”O kometa, jaka ładna” a stał już przed czymś białym i obłym.

- Dziwne, co jest? Gdzie jestem? – wyciągnął dłoń by dotknąć tego czegoś, a tu z góry, jak  nie grzmotnie huk gromu.

- Nowak! Nie dotykać Boga!

Uniósł głowę i już wszystko wiedział. To coś na dole to mały paluch stopy boskiej.

- O kurwa, to Ty istniejesz? – zabluźnił.

- A co myślałeś?

- No, że nie za bardzo.

- Acha… Eustachy, dajcie mu jakąś robotę – przeszedł do konkretów Bóg.

- To tu też trzeba zapierdalać?

- Oczywiście, nie ma takiego miejsca w kosmosie gdzie się nic nie robi.

Eustachy chwycił Macieja Nowaka za dłoń i powlókł do jakiegoś wielkiego pomieszczenia, w którym stała zajebiście wielka betoniarka i cały czas coś międliła w swym bębnie.

- Nowak, stań tutaj i co chwilę wyciągaj garść karteczek z betoniary i zanoś Bogu. Tylko się nie opierdalaj! – dodał surowo.

- Dobra – z pokorą kiwnął głową Maciej. W pocie czoła biegał od betoniary do Boga, od Boga do betoniary, rok, wiek, eon, i chyba w końcu jakiś neon. Jak już rzygał tą robotą i miał od niej żylaki nawet na uszach i czole w końcu odważył się zapytać Boga:

- Panie mój, co ja właściwie robię?

- Nie zastanawiaj się tylko zapieprzaj po następną porcję karteczek, bo jak jebnę gromem to się osrasz.

Nowak spróbował inaczej. Biegnąc do Pana Boga z karteczkami rozprostował jedną a tam imię i nazwisko, drugą, trzecią.

- Co to, jakaś księgowość, czy ki chuj – zasępił się. Postanowił podejść Boga podstępem, nie wyciągnął nic z betoniarki, popisał nieistniejące imiona i nazwiska i wręczył pracodawcy. W sekundzie poraziło go gromem i poszedł zmienić spodnie. – Już nie będę, biegnę po prawdziwe – mamrotał.

- Szczylu jeden z Wołomina, przez ciebie nie umarło 8 tysięcy ludzi. – odpowiedział Bóg.

Maciej Nowak jako bystrzacha na ziemi od razu zakumał mechanizm betoniary. Wzburzył się emocjonalnie.

- O wy chuje, to ja noszę imiona i nazwiska ludzi na rzeź?!!

- Tylko sobie nie tak! Nowak, ja nie jestem tu niczemu winien.

- To przecież ja noszę te karteczki do Ciebie…

Bóg schylił się i konfidencjonalnie wyszeptał:

- Ta betoniara była już tu przede mną.

- To Ty nie jesteś tu od początku?!!

- Ochujałeś, mnie też tam kiedyś dorobili, nie miał kto czytać karteczek, mam taką robotę i chuj.

- A jak byśmy stamtąd nie wyciągali niczego? – naiwnie zaproponował Maciej Nowak, nie chcąc być współwinnym śmierci milionów ludzi tam na dole.

- Nie da rady, już próbowałem, jesteśmy skazani na tą betoniarę. No, ale dość pogaduszek, zapierdalaj po karteczki.

Maciek pognał do swej roboty. Bogu zrobiło się trochę żal tego człowieczka i przy okazji przejmowania karteczek z nazwiskami delikwentów do zgładzenia zapytał:

- Co mogę dla ciebie zrobić, żeby było ci łatwiej?

- Daj flaszkę spirytusu na dzień, coś do jarania i puść Metallicę.

Bóg jak obiecał, tak uczynił. Maciej Nowak najebał się od razu po otrzymaniu darów i w rytm mocnych uderzeń muzy biegał od betoniary do Boga. Po pewnym czasie tenże zobaczył, że na dopingu Nowak lepiej znosi stres odpowiedzialnej pracy i rzekł:

- Maciej, daj pociągnąć – i łyknął z gwinta spirytusu. Po chwili przypalił fajkę.

Po kilku głębszych Bóg poczuł się odrobinę lepiej ze swym brzemieniem. Wsłuchując się z Nowakiem w kawałek Metallici „Pełzająca Śmierć” rzekł:

- Jebana betoniara

 

P.S. Na drugi dzień Maciej Nowak biegając od betoniary do Boga z karteczkami nucił coś innego. Bóg, jak to Bóg, słyszy wszystko. Zapytał więc:

     - To też metal?

     - Nie, to Rysiek.

     - Fajne – odpowiedział.

I po trzeciej setce przy betoniarce rozległ się mocny boski bas i odrobinę słabszy Nowaka. Duet  śpiewał:

- „Wyobraziłem sobie Mamo, że nie ma Boga, nie ma, nieee…”

 

Powrót

R