Ból

 

Kary koń przez stepy smutku gnał

W wyciągniętym galopie piersią swą postronki bólu rwał

Kary koń przez piekło prawdy w wyciągniętym galopie gnał

Ognista lawa bólu pryskając spod kopyt bliznami poryła mu kark

Grzywa płonąca jak sztandar szaleństwa warkoczem komety znaczyła jego szlak

Bez jeźdźca i pęt kary koń w śmierć bez lęku gnał

Im bardziej ból rozdzierał mu pierś, tym szybciej tętent jego grał

Im bardziej ból ściskał mu krtań tym potężniej rżał

I dostrzegam to piętno wypalone na jego kruczej skórze

To ból, to nieskończony ból

Kary koń przez duszę mą galopuje jak przez step nieskończony

Oczy czernią nieprzebytą wybałuszone ciągną w mrok

Tętnią mi w uszach werble podków stalowych jak przed bitwą krwawą

Miechy płuc rumaka charczący wydają zew

Mój kary koń, już go widzę z oddali

Oto jest on…

 

Powrót

R