Ja i Inni Tacy jak Ja

 

Budujemy ciąg dalszy Siekierezady. Zaczęliśmy późno-pod koniec października, ale pogoda darzy jakby bogowie w nas uwierzyli, albo jakbyśmy się wymodlili u nich o tę jałmużnę nieszczerą, ale chuj z ich intencjami – bierzemy łopaty, kilofy i łomy w nasze chętne dłonie i jebiemy w ziemi dziurę po skurwysynie, wdychając jej zapach jesiennego spoczynku, mamy świadomość, że sami jesteśmy kreatorami swego czynu i Ja i Inni Tacy jak Ja – wykurwujemy i wychujujemy tę budowę – tak samo jak garaż Siekierezady. Organizacja pracy jest prosta. W związku z tym, że „siekiera” leży na trasie migracji wszelkiego ciśniańskiego menela stoimy z Miśkiem w wykopie i widząc przechodzącego np.: Hiszpana drę się:

-Hiszpan, chodź tu – będziesz donosił pustaki.

-Ale za godzinę mam fuchę, przywieźli masę buraków do nadleśnictwa.

-Dobra, wystarczy godzina. Chodź!

I już Wiesiek zwany Hiszpanem czyni czyn budowlany.

Za chwilę lezie Tadek „Zgrzewka”, Misiek krzyczy:

-„Zgrzewka” chodź tu! Pomożesz przy betoniarce.

I zgrzewka napierdala łopatą, aż pot mu kapie z czoła, bo jest już po trzech winach.

Fajna jest z nas brygada, nasze motto to: „szybko i na odpierdol”, ale na nasze życie to wystarczy, później niech się martwią inni – ci, którym uda się przyjść po nas.

Potrzeba kamieni do fundamentów, wychodzę na parking, a tam w najsłynniejszej „trzydziestce świata” siedzi najsłynniejszy Władek. Więc proszę go:

-Władek, chodź, rzucimy się za „siekierę” i przywieziemy trochę głazów.

-A jak nas złapią….

-A chuj z nimi Władek, te kamienie w rzece są też nasze.

-No to dawaj, jedziemy!

I takim spontanicznym czynem ciąg dalszy Siekierezady budujemy – tak zwany zorganizowany chaos.

Zbieramy kamienie w rzece z pozyskanym po drodze Baflem, ale ten nie posiada gumniaków, wchodzi do wody na boso i za chwilę wyskakuje na przyczepę wrzeszcząc:

-O kurwa, ja jebie, ale zimna!!

-A jaka ma być kurwa o tej porze? – ripostuje Władek.

Po chwili Baflo mówi:

-Idę po gumniaki… - i idzie i tyle go dzisiejszego dnia widzieli, a Solinka niewzruszenie toczy swe wody i jak życie płynie w głąb czasu wszechrzeczy, a błękit nieba nad tą miłą wiochą jak ocean, po którym losy takich jak Ja i Innych żeglują, budujemy ciąg dalszy siekierezady, mając świadomość, że czyn nasz pyłem w bezgranicznym czynie kosmosu, ale ta nasza nadzieja jest taka ładna w swej mizerności, taka piękna i wzruszająca, patrzę na siebie i innych Takich jak Ja i przepełnia mnie radość, radość życia nieskończona, a nieskończona dlatego, że kiedyś skończona będzie i mamy tego świadomość.

I nawet Baflo – ten nierób jebany nie zakłóci mi tego stanu, a nie wspomniałem jeszcze o Jezusie i Nowaku, którzy mieli być na dziewiątą w wykopach na fundamenty a łby zachlali i zjawili się o dziewiątej, ale wieczorem na następne chlanie (niech se tak chuje budują Wołomin).

Lubię tą ludzką zgraję szaloną, bo Oni wszyscy są jak Ja i Inni Tacy jak Ja….

 

Powrót

R