Jeleń

 

Były to podniecające czasy, kiedy na drogach można było rzadziej spotkać trzeźwego, a częściej najeżanego prowadzącego pojazd mechaniczny w myśl maksymy Władka: „Co to kurwa za sztuka jeździć samochodem na trzeźwo, to każdy potrafi”.

Grubo po północy Robert wracał z imprezy na Majdanie, nieźle się trzymał… kierownicy, osoba towarzysząca – Rysiek spał błogim snem napierdolonego w trzy dupy. Robert na „czarnym błocie” depnął gaz w swym Polonezie do dechy aż na lusterku zadyndała się solidnie główka jelenia-maskotki, osiągnął setę na zegarze i zachichotał z podniecenia, kiedy urwał wzrok z budzika pokazującego 120 z przerażeniem zobaczył jelenia. Nie tego na lusterku ale w skali 1:1 na drodze. Zwierz oślepiony zaczął ślizgać się racicami na asfalcie. Nie zdążył. Robert też nie zdążył i przedni słupek, którego rozsypała się rozbita szyba jelenia rogami odciął łeb zwierza, który wbił się do środka między kierowcę i pasażera. Rysiek ocknął się i patrząc przerażony na Roberta rzekł:

-Kurwa to chyba był jeleń…

Robert spojrzał w czarne, martwe oczy jelenia i sprostował:

-To na pewno był jeleń….

Powrót

R