Miałem piękny sen

 

Śniło mi się bóstwo mądre

Które obdarzyło drobiny materii istnieniem

Tym istnieniem byłem ja

Pośród miliardów gwiazd i planet

Pyłek mój zasiano na ziemi

I ona- ta planeta

I ja – człowiek

Mieliśmy niezmierzone szczęście

Żeśmy się spotkali w tej mrocznej przestrzeni

Ja – człowiek pokochałem ją

Świat – ziemię

Śniło mi się, że otrzymałem ciało

Które mogło odczuwać pragnienia

Pragnienie picia wody

Ze źródeł pięknych rzek

Pragnienie muśnięcia wiatru z wysokich gór

Pragnienie patrzenia na błękit nieba i zieleń lasów

Pragnienie patrzenia na czerwień uczuć i biel myśli

Ale głównym darem było pragnienie głodu.

Głodu tego wszystkiego, co otrzymałem

Śniło mi się, że dary te piękne umiłowałem

I niosłem je w dłoniach nadziei przed siebie

Śniła mi się gwiazda atomowa przyjazna dla mnie

I dla mojej ukochanej ziemi

Nazywała się słonce

I były też takie małe gwiazdy na naszej planecie

Nazywały się słoneczniki, ale one rozświetlały żółtym blaskiem

Moje oczy

Śniło mi się, że na początku tej cudnej drogi

Nie martwiłem się o te dary

W środku zacząłem je rozumieć, a przy końcu pragnąć ich tak

Jakbym był tylko sennym pragnieniem

Śniło mi się, że obok wędruje dużo podobnych istot do mnie

I dużo innych istot, a wszystkie piękne

Bo noszące ten dar od tego mądrego bóstwa

Śniły mi się te istoty i było mi przy nich ciepło

I dużo, bardzo dużo pięknych rzeczy mi się śniło

Aż przyszedł dzień, że musiałem wrócić

Tam skąd wzięto moje drobiny

I śniło mi się już tylko to pragnienie

Pragnienie życia

I śniło mi się, że ten sen

Był najpiękniejszy z moich snów…

 

Powrót

R