Między słowami

 

 

       Koniec sierpnia, tak pięknego i cudownego jak nigdy, albo jak tylko w dzieciństwie, prawdziwe wakacyjne upały. Wynoszę śmieci za „Siekierę” i jak zwykle na torowisku kolejki wąskotorowej siedzi Tadek, łeb spuszczony w dół między kolanami flacha wina, swą pozą wskazuje światu że jest skupiony i napięty, Bóg wie jakie mroczne myśli plątają się w jego mózgu. Wkręcam się w prozę bytu i zapominam o nim. Wieczorem przychodzi do „Siekiery” Darek i z luźnych rozmów o tym i o tamtym wykrystalizował się dalszy los Tadka, a było tak:

Darek przed południem szukał pracownika interwencyjnego, ruszył więc za „Siekierę” gdzie zazwyczaj przebywają „człowieki” wyciosane przez Bogów siekierą, po drodze spotkał Mietka który mu towarzyszył, doszło do spotkania na torach, Darek twierdził że od razu po wzroku Mietka poznał że ten wszedł z bratem rodzonym Tadkiem w jakiś konflikt, nie chcąc być świadkiem zbędnych awantur poprosił;

- Panowie, tylko spokojnie … odpuście sobie.

Było to jedynie pobożne życzenie, jak już wiemy Tadek nigdy nie daje spokoju, ruszył na Mietka, widząc to Darek w dobrej wierze rozpędził zwaśnionych, ale w między czasie zadzwoniła doń była żona, odebrał telefon i wyłączył się z mediacji, po chwili skończył rozmawiać a na froncie sytuacja bardzo się zmieniła podczas jego nieobecności:

Mietek siedział okrakiem na Tadku i solidnie, oburącz go podduszał, Darek wtórnie jął rozrywać splecione ciała, ale namolna kobita znowu zadzwoniła, odebrał i piętnaście sekund nie kontrolował sytuacji, wróciwszy do rozejmowania zastał już stojącego Mietka, który stwierdził krótko:

- Poradziłem sobie i odrzucił spory, okrwawiony kamień.

Tadek leżał zalany krwią, atmosfera zrobiła się mniej nerwowa ale była żona znowu zadzwoniła i truła dupę. Kiedy skończyła Darek ujrzał już Tadka jak w kałuży obmywał z ryja krew, kiedy skończył ablucję rzekł:

- To co idziemy robić?

I poszli w trójkę do tej fuchy, która na nich czekała …

 

Powrót

R