Moja ukochana Rozpacz

 

Patrzę na wydarte przez wiatr świerkowe korzenie

Wijące się w wężowych splotach i zadaję pytanie:

Czy sięgałyście tak głęboko jak moja rozpacz?

Czy czułyście chłód lęku i przerażenia w ciemnościach ziemi

Patrzę na zwiędłe, listopadowe trawy

I pytam się-czy jesteście tak kruche jak moja wiara w istnienie?

Czy macie świadomość swojej nieuchronności zagłady?

Patrzę na martwe armady liści płynące Solinką i pytam:

Czy macie świadomość swej śmierci, czy wiecie, że to już koniec?

Czy ta woda to wasze łzy? Za matką-ojcem drzewem

Patrzę na Jaśka, Mietka i Tadka i pytam:

Czy wiecie już o tym, czy widzicie jak Ona nadciąga

Wszechogarniająca  rozpacz

Bezsenna i beznamiętna, ślepa i nic nie czująca

Zimna jak kamienne mury ciśniańskiego cmentarza

Rozpacz kruka dziobiącego ścierwo

Rozpacz lisa rozszarpującego martwego zająca

Rozpacz ścierwa goszczącego na sobie kruka

Rozpacz zająca karmiącego lisa

Patrzę na Nią w czystej jej formie

Patrzę na swoje trwanie i przepełnia mnie rozpacz

Mojej twarzy w lustrze istnienia

Ona jest litościwa

Ona pomoże mi umrzeć

Moja ukochana Rozpacz

 

Powrót

R