Wielka miłość Bernarda

Kobieta z pewną dozą nieśmiałości i drżącymi rękoma podawała Bernardowi, mężowi swemu, leżącemu na tapczanie Jego ulubioną lagę, która służyła mu bardziej do napierdalania niż podpierania się:

-No bliżej, bo nie sięgam – rzekł Bernard, dziarski dziewięćdziesięciolatek, którego dziarskość już się odrobinę kończyła.

Zgarbiona kobieta podeszła bliżej, Bernard, jak na możliwości leżącego począł nieźle ją napierdalać, wkładając w to masę zaangażowania i pasji. Kiedy skończył runął ciężko z pół leżącej pozycji na plecy, zakaszlał się i opluł z wysiłku. Kiedy doszedł do siebie splunął siarczyście obok lóżka i wyrzęził:

-Zasapałem się przez ciebie, stara kurwo, po skurwensynie się zasapałem, oj nie wiem jak mnie zabraknie, kto cię będzie napierdalał?

-Oj nie wiem! – zmartwił się Bernard, zacharczał i zdechł….. przepraszam – umarł…..

 

R

 

Powrót