Władek włożył krawat

 

Władek z „Anielskiej muzyki”  włożył krawat – znaczy się powiesił swoją osobę.

Zrobił to skutecznie i nieodwołalnie – na śmierć. Widząc się z nim miałem wrażenie, że skala pesymizmu w nim jest poza cyframi, ale zawsze też tliła się w jego oczach iskierka życia, zdziwiłem się, że zgasła akurat w piękny, majowy dzień.

Władek – zrozumiałbym, że dokonałeś tego w lutym, grudniu, ale nigdy w taką piękną wiosnę, chociaż jak we wsi powiedzieli dzień po zdarzeniu, że na Solince ktoś się powiesił od razu zobaczyłem w duszy twarz Władka, z wielką brodą sięgającą do pasa, wyrobionymi w lesie kościstymi dłońmi. Jak Władku szedłeś na połoniny się wieszać to zagrała dla Ciebie anielska muzyka i zaniechałeś sznura, widocznie tego majowego dnia koncertowali gdzie indziej i nie nawrócili Cię już na życie jak wtedy.

 Pamiętam jak na przystanku autobusowym opowiadałeś mi o szczeniakach, które powiła suka pod Twoim dachem i z tej narracji wynikało, że utopienie ich było wielkim dobrodziejstwem dla nich a brzmiało to tak:

-No, urodziła mi w nocy sześć takich pięknych piesków. Tak je lizała i się nimi cieszyła, ale o świcie je potopiłem w Solince, bo przecież ani komu wydać, a tak będzie dla nich lepiej, a takie delikatne były…

Pamiętam do dzisiaj to odwrócenie wartości życia i śmierci, więc to chyba Władku Cię najlepiej tłumaczy – żegnaj…

….

 

Powrót

R