Zaloty Pająka

 

Pająk kończy układać kamień na kominku w Nowej Sali Siekierezady. Materiał-, czyli głazy przywieźliśmy z Miśkiem ze Skarpy na Buku, fajnie, że ten porowaty materiał skalny będzie teraz cieszył oczy w blasku ognia z kominka, lubię mieć świadomość, że nasze życie wypełnione jest naszymi minerałami, z pod nóg, z rzeki, z gór, z lasów. To miłe popatrzeć najpierw na kawał nieforemnej materii, a później widzieć ją przetworzoną dłońmi Pająka. Wykładacz kamieni narzeka, że zjadł sobie kręgosłup na tym ciężkim kruszywie, ale Staszek Góral- nasz główny majster ma i na to radę. Mówi: „Wystrugaliśmy kij jesionowy, wsadzimy Ci w dupę i będziesz miał nowy kręgosłup, nie do zajebania.” Pająk na to pomrukuje wścieklej i lepi dalej kamienie na kominku. Wieczorem opuszczam budowę i idę otworzyć Siekierę. Pająk jeszcze coś dłubie, zwykły dzień tygodnia. Przychodzi kilka osób, w tym jedna obca i samotna laska. Pająk skończył harówę i wchodzi do baru w kombinezonie roboczym w kolorze piasku w poręcznych kieszeniach ma szpachelki i pędzle wygląda jak kosmonauta po wieloletniej podróży. Siada przy barze i narzuca ostre tempo zestresowany całym twórczym dniem. Po trzeciej pięćdziesiątce wiśniówki i dwóch piwach spoglądając z zainteresowaniem na laskę i przemawia: „Mięso, świeże mięso, masz cipkę czy nie?” Dziewczyna nie reaguje, ale ja tak. Karcę Pająka słownie i wzrokiem. Za chwilę ten swoje znowu i nim zdążyłem zareagować laska przyjebała fachowo Pająkowi, który zniknął pod stolikiem barowym z wielkim hukiem. Cios był tak skuteczny, że z Pająka wyleciały te wszystkie szpachelki i pędzle. Przeżyliśmy chwilę grozy i zapadła napięta cisza, po czym z dołu rozległ się rechot, – Ale mi przyjebała, ale mi przyjebała! I Pająk zarykiwał się ze śmiechu. Na drugi dzień witam Pająka na budowie słowami: „Pająk widziałem w telewizji takie zaloty do Pajęczycy, Ona go później zżarła, to podobnie jak Ty wczoraj”. Pająk począł łupać mocniej i energiczniej kamienie i burknął: „Nie, nie pamiętam, byłem pijany…”.

 

 

Powrót

R