Zenek Zima i Flaps

 

        Zenek- człowiek pogodny, nasz ciśniański „Colabregnon”, potrafiący korzystać z uroków życia, spotkał swego kolegę Klapsa na ciśniańskim gościńcu, a kiedy ludzie się spotykają niechybnie coś wypijają. W szynku zakupili dwa kufle piwa i spoczęli na chyboczących się krzesłach.

Czasy niedoboru zmuszały obywateli do wzmożonego wysiłku nawet przy zakupie złocistego płynu w miejscowej restauracji, dowodem na to była kolejka turystów aż po wejściowe drzwi. By było śmieszniej, nieraz brakowało również kufli, więc na sali dochodziło do regularnych bitew o szkło. Jeśli pozyskałeś naczynie, być może mogłeś je napełnić, ale i to nie było gwarancją, że ugasisz swe pragnienie. Mogło się zdarzyć, że będąc na finiszu nerwowego węża usłyszysz od bufetowej hiobową wieść „skończyło się”, więc każdy z wielkim napięciem obserwował pipę, czy nie zacznie kaszleć pianą. Szczytem wszystkiego była możliwość usłyszenia komunikatu: „na polecenie miejscowego szeryfa, nie lejemy – jest za głośno – zakaz”. Takie obwieszczenie powodowało istne rozruchy społeczne i do dzisiaj memu Ojcu, bo On właśnie był PAT GARET w Cisnej, nie mogą wybaczyć „zakazów”.

        Zenek z Flapsem nie od parady nosili swe mózgi w sporych czaszkach, przeanalizowali realia i Flaps przypominając Zenkowi, że jest spokrewniony z kierownikiem zakładu wymyślili intratne przedsięwzięcie, gdzie zyski miały sięgać kilkuset procent. Naszkicowali plan, należy pozyskać od kierownika dwa transportery piwa marki „długi leżajski full”, wynieść w upalny dzień na Jasło i powrócić z gotówką.

        Jak pomyśleli tak i uczynili, transport piwa na Jasło nie był zbyt uciążliwy, obydwaj wyrośnięci drwale nawykli do dźwigania siekier, pił i klinów, znaleźli się wcześnie rano na szczycie, złożyli sobie wcześniej obietnicę „Nie pijemy ani jednego, wszystko na sprzedaż”. Rozłożyli kram na polanie Jasła przy szlaku, słońce rozleniwiało ciała, biznesmeni zalegli na ciepłej ziemi, podłożyli ręce pod głowy i obserwowali płynące żaglowce cumulusów.

– Patrz, jakie to jest piękne.

– Co? – wymamrotał Flaps.

– To wszystko, świat, góry, drzewa, głosy przyrody. To, że możemy chłonąć to wszystko. Na Zenka zadziałała odwieczna prawda – jeśli chcesz się uduchowić – idź w góry. Kontynuował swe rozważania – Popatrz jesteśmy na szczytach naszego małego świata. Nie obchodzą mnie już pieniądze, czuję podniecenie na samą myśl, że mogę uczestniczyć w tym misterium życia.

Flapsowi udzieliła się euforia wspólnika.

– Zenek, masz rację. Zbyt mało czasu poświęcamy cudownym drobiazgom, na przykład ruch tych traw przeginanych tchnieniem wiatru, jak to się pięknie dzieje, lot kruka na niebie, ta niesamowita wolność poruszania się w przestrzeni. Jak obserwuję drgania liści na tej wielkiej osice, kiedy słyszę ich muzykę, aż mi się coś robi.

Zenek zadowolony, że Flaps żegluje z radością życia po tafli dzisiejszego dnia zupełnie naturalnie zaproponował:

– Napijmy się po piwie.

Flaps ochoczo pozbył się kapsli z dwóch butelek. Z lubością jęli wlewać w siebie złocisty płyn, milcząc wysłali swe spojrzenia w bezkres bogactwa darowanego człowiekowi przez bogów.

– A to wszystko za darmo – rzekł Flaps – To zarabianie pieniędzy jest bezsensowne.

– Czy kupisz sobie za bóg wie jakie pieniądze piękno tego, co tutaj widzimy? skonkludował Zenek.

Zgodnie sięgnęli po następne piwa i nim się obejrzeli połowa towaru została spożyta. Wciąż kontemplując cuda tego świata nadkąsili druga skrzynkę.

Z błogostanu wyrwały ich głosy nadchodzących w ich kierunku turystów. Ludzie ci widząc z oddali „wodopój” przyspieszyli i przeszli do galopu. Zenek spojrzał porozumiewawczo na Flapsa, podnieśli się, chwycili za leżące w pobliżu kije i postanowili bronić resztek cudownego płynu przed najeźdźcami, do upadłego. Flaps wykrzyczał w kierunku nacierających:

– To my tutaj cieszymy się życiem, a wy chcecie nam to zabrać?

Zenek wspomógł go:

– To przez takich jak wy świat ginie na naszych oczach. Wydaje się wam, że wszystko możecie kupić, niedoczekanie. Tego piwa nie dostaniecie za żadne pieniądze.

Przestraszeni, potencjalni konsumenci ominęli drwali i ruszyli do Cisnej z zazdrością spozierając na wysmukłe butelki leżajskiego piwa.

Drwale, zaś doczekali cudownego zachodu słońca, patrząc w szkarłatne oko przesłonięte powieką horyzontu. Zenek zadał Flapsowi pytanie:

– O co, tym ludziom chodziło?

 

Powrót

R