Zniknięcie Mietka

Początek Grudnia, nie było mnie kilka dni w „wiosce szaleńców” i po powrocie zaskoczyła mnie lakoniczna informacja Flapsa spotkanego na Agorze ciśniańskiej:

-Mietka nie ma już tydzień, pewnie się chuj zapił, albo utopił, nie utopić się nie mógł, bo Solinka zamarzła – dokonał sprostowania.

-I nikt nie wie co się z nim stało? – zapytałem z nieukrywaną troską

-No nie wie i chuj, pewnie znajdzie się wiosną ciało-napomknął pocieszająco

Minęło kilka kolejnych, mroźnych dni, idąc do „siekiery” spotykam Mietka, który w stanie permanentnej trzeźwości lezie w kierunku centrum Cisnej.

-Mietek wszyscy się martwiliśmy o ciebie, gdzie się łajzo jedna podziewałeś?!

-Wsiadłem w autobus i pojechałem do Żurawicy, tak mi się pierdoliło już w głowie, że sam się przestraszyłem!!!

-I pomogło?

-Zadziałało, postawili mnie na nogi i wypuścili, powiedziałem sobie, że do maja kurwa nie wypiję ani kropli….

-No to powodzenia Mietek, może się udać.

Ruszyliśmy w swoje drogi, w myślach życzyłem Mietkowi żeby się powiodło, osobiście wolałbym umrzeć na trzeźwo więc tego samego życzę wszystkim…..

 

Powrót

R