Dziecinny antropomorfizm


Za Siekierezadą kopiemy rów na przyłącz wody. Taki rów fajnie się kopie, miarowo kuje się kilofem kamienisto-gliniastą Bieszczadzką ziemię po czym wybiera się urobek łopatą. To taka ładna uspokajająca praca. Gdzieniegdzie trafiają się spore głazy to z nimi jest trochę męki, wydłubałem cierpliwie takich obiektów z sześć, wywożę je taczką nad staw. Układam je na grobli i cieszę się że ujrzały słońce i że będą tutaj sobie mogły oglądać piękny świat. Bafla sobie na torach zobaczą, Mietka Nożownika i Marka Co Nie Robi Nic. Patrzę się na nie zadowolony ze swego czynu ale mam chwilę wahania bo pomyślałem sobie:

- Może te kamienie były umarłe i dlatego spoczywały sobie w ciszy i chłodzie ziemi, a ja je niepotrzebnie wydobyłem do świata żywych?

Ale gdy drugi raz spojrzałem na nie wydały mi się zadowolone, że spoczywają sobie łagodnie na tej zielonej majowej trawie i sobie patrzą na ten piękny majowy świat. Odchodząc rzekłem do swojego wahania:

- Nie, one są na pewno żywe, na pewno cieszą się z mojego czynu…

 

Powrót

                                                                                                                                                  R