Powrót na autostradę


Nańka już nie ma tego psa, on wrócił na autostradę, ale może od początku. Ten pies, którego Nańka przygarnęła z autostrady zginął na asfaltowej drodze, wrócił na swoją autostradę. Tak to często bywa, że istoty doświadczywszy straszliwej traumy w jakimś miejscu powracają tam po jakimś czasie, by dopełniło się to na co czekały wówczas, czyli swoją zagładę. Ten pies był tak szalenie nadpobudliwy, że nie mogłem wytrzymać jego towarzystwa, popierdalał z prędkością meteorytu, wydawało się, że troi się i czworzy, ale teraz już wiem dlaczego taki był, bo chciał zdążyć przeżyć każdy swój dzień za sto, a każdy rok za dziesięć. Wsiadłem kiedyś do samochodu, a ten pies, który był bardzo małym psem, podskakiwał z częstotliwością stu razy na minutę i widać było przez boczną szybę jak na bajkach pojawiający się i znikający ryjek i zabawnie wachlujące uszy. Pomyślałem sobie wtedy, że tylko wziąć rakietę tenisową i odbijać tę istotę jak piłkę w tę i z powrotem. W relacjach z tym popierdolonym, biednym stworzeniem zachowywałem powściągliwość, nie dane nam było związać nici swoich istnień, bo ja też tego nie chciałem, ale nie mam wyrzutów sumienia, bo Nańka dała temu czemuś całą miłość i to mizerne coś nie odeszło nie znając ciepła bezwarunkowej miłości. Smętny kondukt pogrzebowy Nańka, Róża i Piotrek podążył na krakowskie kamieniołomy gdzie wykłuto kryptę grobową dla tego małego zagubionego istnienia w podróż ofiarowano mu jego pluszowe zabawki, a na koniec rzucono w ogień kocyk i dwie szmatki. Oto pies Nańki wrócił na swoją autostradę, bo ona się o niego upomniała.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R