Uwiodło mnie


Dzisiejszego pięknego, jesiennego dnia uwiodło mnie na Wetlinę, a później na Zawój. Kręcę zawzięcie rowerem przez ten cud września i nie mogę się zatrzymać w tym wkręcaniu się w to piękno i w tym amoku chłonę to wietrzne piękno, podziwiam ścielące się już suche liście na poboczach dróg i cudnie szeleszczące do wtóru z tymi szarańczakami. W taki dzień nic mnie bardziej nie zaprząta tylko to zaglądanie w każdy kąt mojego bieszczadzkiego świata, nic bardziej nie wypełnia mnie jak ten uwodzicielski szum rzeki Wetlinki, jak te drgające liście na wietrze i jak to błękitnie niebo, po którym żeglują już żurawie, ptaki smutku jesienią, a wiosną ptaki nadziei. Przed Dołżycą spotykam Zbyszka Drogowca on też wędruje z nieodłącznym plecakiem, plecakiem-domem. W nim taszczy całą swoją materię. Zbyszka też uwiódł w drogę ten piękny dzień. Na Wetlinie Heniek Dryja - Cudownie Przegrany, siedzi na ławce obok sklepu Zdzicha, a lipy cerkiewne szumią nad nim rojem owadów, pieśń jesienna pachnącą miodem. Taki dzień uwodzi mnie bez reszty aż do brak tchu. O zmierzchu wracam do Cisnej i wiem, że ten dzień będzie mi się jeszcze śnił, bo nie chcę go wypuścić ze swych rąk, bo pragnę by mnie tak uwodził w nieskończoność.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R