Wakacje Bafla


Nie spotykam na wsi obywatela Bafla już trzeci dzień pod rząd, coś jest nie tak albo umarł, albo wywieźli go na odwyk. Idę do chłopaków na tory i pytam się Marka Co Nie Robi Nic, który właśnie sobie przyjemnie nic tam nie robi:

- Gdzie jest Baflo?

- Zawieźli chuja na odwykanie - mówi zadowolony z siebie wyraźnie Marek, zabrzmiało to z poczuciem wyższości jak mówi wolny człowiek o niewolniku.

- O kurwa to w ten najpiękniejszy czas wywieźli Baflusia, to wakacje mu urządzili za murami - martwię się o jego los.

- Matka go wydała na leczenie - z dezaprobatą dodaje Mietek Nożownik

- Zdrada zawsze przychodzi od najbliższych - kończy sentencją Cypis Co Nie Robi Absolutnie Nic.

- To ja też będę miał odwyk o pisaniu o Baflu - martwię się odchodząc z torów do pracy, jakoś to przeżyję, pocieszam się i przypomina mi się odległy przeszły czas gdy w wakacje zamykano nas w zielonym przedszkolu prowadzonym przez harcerki w starej remizie zbudowanej z cerkwi Łopieńskiej. Kurwa czułem się jak w obozie koncentracyjnym i do dzisiaj operacja Bieszczady 40 źle mi się kojarzy. Biedny Bafluś w tym więźniu, a tu taki piękny czas się zaczyna. Żniwa na turystach, a my pozbawieni jesteśmy nocnego kelnera, ominą go obowiązki zawodowe, świeć Panie nad jego duszą, łaskiś pełna flaszka jego.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R