Wniebowstąpienie konia Emila


Koń Emil leżał na łące już piąty dzień, a każdy z tych dni był taki piękny, pełny słońca. W dzień wiosenny, a w nocy mroźny, pełny gwiazd. W promieniach słońca jego piękna miedzianozłota sierść rozgrzewała się i dotykając jej dłonią, przez sekundę miałem nadzieję, że on żyje, a po mroźnej marcowej nocy jego grzbiet siwiał szronem śmierci. Patrząc na jego niedolę przypominałem sobie wszystkie piękne chwile, których żeśmy wspólnie dostąpili. Jak żeglowałem na jego grzbiecie przez morza bieszczadzkich łąk. Przypominałem sobie to piękne przymierze bez słów pomiędzy człowiekiem a zwierzęciem. We wtorek obudziłem się i od razu spojrzałem w okno, ujrzałem za taflą szyby cudowne, błękitne niebo bez chmur, słońce potęgowało jaskrawość bieli nagich jeszcze brzóz, powiedziałem na głos:

- Piękny dzień na wniebowstąpienie Emila.

Dzisiaj miał przyjechać przewoźnik – Charon. Ciało Emila trzeba zwieźć z góry Horb w bardziej dostępne miejsce. Umówiłem się z Kwiatkiem na jedenastą i w tym momencie ogarnęło mnie przerażenie, bo wiedziałem, że musze się ostatecznie pożegnać z Emilem. Poszedłem na łąkę, podszedłem do niego, kucnąłem, położyłem dłoń na jego rozgrzanej w słońcu szyi i mówiłem do niego długo o naszej miłości, o naszej wspólnocie istnienia, ale on na pewno to wszystko wiedział bez słów.

Nadjechał Kwiatek Unimogiem, opasaliśmy Emila i Kwiatek delikatnie, dźwigiem ułożył go na pace pojazdu. Ruszyliśmy na dół do wsi. Mieliśmy zamiar zawieść go za mostek, ale zmieniłem zdanie i mówię do Kwiatka:

- Wyładujmy go na parkingu przed Habkowcami tam będzie godniej.

Rozładowaliśmy go tam i ułożyliśmy jego ciało na zeschłej trawie. Ściągnąłem mu czerwony kantar i rzekłem:

- Emil, jesteś wolny. Przyprowadziłem cię na górę Horb, a dzisiaj cię z niej sprowadzam.

Za godzinę spodziewałem się „karawanu”. Przykro jest oddawać ciało ukochanego konia do firmy utylizacyjnej, bo to jakoś tak upiornie brzmi, ale zdarzyło się zupełnie inaczej, dzięki temu, że zwieźliśmy Emila na ten parking, zauważyli go naukowcy z Polskiej Akademii Nauk, którzy znakują niedźwiedzie i zakładają im obroże. Ciało Emila spadło im dosłownie z nieba, a raczej z góry Horb. Zapytali się czy oddam im go, a ja ochoczo się zgodziłem, pragnąłem by został w Bieszczadach, żeby spoczął na swojej ziemi. Udało się odwołać pana od utylizacji. Emil pojechał za pomocą Kwiatka w dalszą podróż na Rajskie, pożywią się nim inne stworzenia, wróci do kręgu życia na naszej bieszczadzkiej ziemi. Emil, ty zawsze miałeś szczęście i wtedy kiedy wpadłeś do studni i nawet teraz po śmierci. Koń, który miał zawsze szczęście, dnia dzisiejszego dostąpił wniebowstąpienia.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R