A imię jego trzydzieści siedem

 

Pierwsze dni grudnia skuły łąki i lasy mrozem. Biel śniegu wymazała wszystkie jesienne barwy, patrzę na ten odmieniony pejzaż bieszczadzki i nawet cieszę się, zima wymusi wędrówkę w głąb siebie, ogranicza i zamyka jak w lodowym więzieniu, jakby mówiła:

- A teraz siadaj, zaparz herbatę i spójrz na siebie i swój świat i pooglądaj go ze wszystkich stron.

Schodzę do wsi wszystko wokół osnute szarością i mój pies Brego świetnie się komponuje w tym obrazie ze swoją asfaltową sierścią. W zagajniku świerkowo modrzewiowym skrzeczą sójki ich charkot brzmi złowrogo. Przy bajorze na skraju moich łąk odbite na śniegu wyraźne ślady niedźwiedzi matki z dwójką młodych, ależ mają duże te platfusy, pies podniecony łapie ich zapach, mówię doń:

- Nie przesadzaj, bo zrobią z ciebie drugie śniadanie.

Docieramy do pustego, ciśniańskiego city – cudowna pustka, chociaż pod wiatą Witka jakiś ruch zwiastuje życie to Baflo stoi samotnie tyłem do mnie i coś liczy na głos pomagając sobie paluchami.

- Cześć, co tam kalkulujesz? – Pytam.

- Liczę puste kartony wina ile te chuje wypili – zwierza się Baflo.

- To ile dzisiaj wypili? – Ciągnę temat.

- 37 tak dobrze policzyłem – chwali się z dumą – 37 win chuje wypili od rana – mówi skromnie o swych kompanach.

Patrzę na zegarek jest dwunasta z podziwem odpowiadam:

- To niezły wynik, do wieczora walną jeszcze ze trzydzieści…

- Już nie, nie mają kasy – okiełznał mnie Baflo w moich kalkulacjach.

Ruszam dalej przy Siekierze stoi Mietek, ledwo stoi jest najebany pewnie był beneficjentem tej cyfry 37 wczoraj pomagał odławiać mi szczupaki i dostał trzy dychy, mówił, że zbiera na bilet do Sanoka na „wokandę”.

- Cześć Mietek widzę, że twój bilet już poszedł się jebać.

- A chuj z nim, pierdolę ich i ich wokandę.

- To twój zryw by kontrolować własną rzeczywistość był dość krótki – oświadczyłem.

- Pierdolę to – dodał Mietek.

- Ale może pobijecie dzisiaj rekord w spożywaniu win karton 1 litr, Baflo naliczył 37.

- Ten chuj niech nie liczy tylko idzie gdzieś na żebrać na następne, bo na razie pił nasze – odciął się Mietek.

- Jakbyście jeszcze dali radę stworzyć siedem sztuk to dociągnęlibyście do 44 i po tej liczbie win myślał pewnie Mickiewicz pisząc „a imię jego czterdzieści i cztery”.

- Nie pierdol już tylko idź do swojej roboty – oburzył się Mietek nożownik.

Poszedłem sprzątać lokal i głowę zaprzątał mi myśl, dlaczego Baflo dnia dzisiejszego zajął się naukami ścisłymi, może prowadzi jakieś codzienne statystyki, a ja nic o tym nie wiem, spotkam go to się zapytam… A imię jego trzydzieści siedem….

 

Powrót

                                                                                                                                                  R