Anomalium

 

28 grudzień a w Bieszczadach, +12 Co. Śnieg roztopił się i ukazała się nad wyraz zielona trawa, pszczoły w pasiece oblatują się, obudziła się nietoperz a do lampy w nocy garną się ćmy, muchę jedną nawet widziałem a przy garażu Siekierezady zakwitł mniszek lekarski. Toż to kurwa jakieś anomalium! Ale nie martwię się tym bynajmniej, bo mogę siąść na rower i mogę sobie kręcić na Wetlinę, po drodze łowię te barwy i zapachy, które przynależą się wiośnie i czuję radość z tego faktu, że 28 grudnia mogę sobie czynić to, co czynię wiosną. Rozmyślam o tym roku, który zaraz się zamknie i dziękuję nieistniejącym bogom, że mogłem go przeżyć, jestem z niego bardzo zadowolony, był mi przychylny i ofiarował mi więcej niż mógłbym zapragnąć, może ufunduję jakąś kapliczkę przydrożną z napisem: „Po chuju Anno Domini 2013”. Po południu wracam z Wetliny parkuję rower i siadam pod ścianą garażu Siekierezady i patrzę z lubością na rozmarzającą taflę stawu i cieszy mnie to, że pływają tam już szczupaki i karasie. Za siatką Mietek Nożownik z rozoraną gębą spożywa wino. Krzyczę do niego:

Mietek, z czym miałeś bliskie spotkanie?

Z Matką Ziemią- odpowiada.

Kilka metrów od niego Jasiek Raper z identycznymi obrażeniami sobie spokojnie spoczywa. Wszystko wokół się raduje z tego zajebistego anomaliuma, bo czegóż tu sobie żałować, śniegu się jeszcze doczekamy i patrzę sobie na ten samotny żółty kwiatek i rodzi się we mnie zaczątek potężnej radości na przyszły rok.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R