Dobry czas

 

Pierwsza dekada lutego sennie mija wraz z moim życiem. Piękna zima darzy Bieszczadom, piękną zimę przeznaczył dla nas mieszkańców małej wioski między Honem a Horbem ten wielki świat. Przechadzam się na nartach po stokówkach leśnych i boję się strącić choćby kawałeczek tego śniegu z gałęzi zwieszonych do ziemi by nie zburzyć tej cudownej kompozycji i harmonii, kruchej jakby była ze szkła. To chyba najpiękniejszy odcień zimy, sypie mokrym śniegiem, który przywiera do wszystkiego jak biały lep i cały nasz piękny świat w bieli jest skąpany, to taki coroczny Jan Chrzciciel, który obmywa duszę i ciało wszystkiemu, co istnieje. Wspinam się po tym śniegu przyjaznym i zjeżdżam po nim w dół wszystko się we mnie raduje z tego cudu – wody – białego puchu. Góry ukryte w mgle szarej i te świerki uśpione, i te jodły uśpione, i jawory, i jesiony, i modrzewie, i morze olchy szarej. Senność biała wokół, senność dobrego czasu. Zatrzymałem się na polanie gdzie tropy jeleni krzyżują się z wilczymi i uświadomiłem sobie, że to taki dobry czas, gdy zima będzie odchodzić niedługo, a wiosna przyjdzie i dotknięciem ciepła obudzi to całe życie wokół mnie. Nie mogę przestać wspinać się na nartach i zjeżdżać, mimo, że już zmierzcha, bo jest we mnie potężne pragnienie tego dobrego czasu, szczęśliwego istnienia, bo czuję ten dobry czas we mnie i wokół mnie. Świat jest piękny i oto jestem w środku dobrego czasu i w środku mojego pięknego świata, a ta ziemia nazywa się Bieszczady i czy będę na niej czy w niej to nic nie zmieni mojego pragnienia poznania jej tajemnicy – nieskończonego piękna. Oto jestem w dobrym czasie, dobrej przestrzeni i dobrym ciele, cóż mi więcej potrzeba, samo to pytanie jest już występkiem, grzechem i bluźnierstwem.

Dobry czas – oto jest pragnienie.

 

 

Powrót

                                                                                                                                                  R