Koniec świata, czyli 50 urodziny Wojtka Stolarza Podłogowego

 

Czy jest coś ważniejszego niż koniec świata przewidziany przez majów? Oczywiście, o ile dobrze ci czerwonoskórzy uczeni to wyliczyli na swoich liczydełkach z muszelek i czy starożytni zabezpieczyli się jakimś drugim wariantem gdyby coś poszło nie tak.

Ależ wiem to na sto procent, jeśli świat się nie skończy na tej skalkulowanej dacie, to prawdziwy koniec światów będzie na Wojtka Stolarza Podłogowego urodziny – pięćdziesiąte urodziny, a to już tuż, tuż. Wojtek planuje je uczcić w Cisnej ze wszystkimi menelami naszej i okolicznych wsi, będzie to wydarzenie niebanalne, powiadomi się o tym lud rzeczpospolitej, by przybył licznie i by wszystko, co żywe zobaczyło na własne oczy jak należy się zabrać do prawdziwego końca świata. Martwi mnie jedynie, że Janek Raper może nie dociągnąć, bo zweryfikuje go ta zima, ale odpukać w sopel lodu, może nie będzie mrozu. Wojtek już się odgraża, że na to swoje święto połowy istnienia, (bo ma zamiar żyć sto całych lat) podaruje sobie w prezencie ten dom obracający się na wielkim kopalnianym łożysku w przeciwnym kierunku do ruchu wskazówek zegarka by cofać czas. Wojtek zostanie naszym, bieszczadzkim Benjaminem Butonem, ale wyjdzie na jedno, bo z górki też będzie miał następnych pięćdziesiąt lat. Podczas wielkiej balangi tegoż roku Wojtek zakupił w Cisnej zegar rzeźbiony, który ma zamiar przerobić na cofający się czasomierz końca światów. Obserwuję od lat kilku te marzenia stolarza podłogowego i wydają mi się one jakieś takie rozpaczliwe w swym pragnieniu i patrzę nie raz na wojtkową, uśmiechniętą gębę i wydaje mi się, że ten uśmiech komponuje się z ciągłej rozpaczy. Myślę już o prezencie na te urodziny, może klepsydra, która piach będzie tłoczyć do góry, a może fontanna z wodą z Lourd stojąca na głowie. Zadumał się mój mózg, co Wojtek chciałby dostać na urodziny, czy jesteśmy mu w stanie sprawić prezent godny jego szaleństwa, może kupmy mu jakąś „wielką ucieczkę” na Madagaskar, albo coś w tym rodzaju, ja pewnie napiszę mu jakieś opowiadanie, a póki, co nie myślmy, co Wojtek Stolarz Podłogowy może zrobić dla nas, a myślmy, co my możemy zrobić dla niego żeby pomóc mu w tym heroicznym dziele cofania czasu. Jeśli się do tego przyłożymy, to siądziemy sobie kiedyś na ganku wojtkowego domu wędrującego w głąb umarłego czasu i oprócz pięknych panoram bieszczadzkich łąk i gór będziemy widzieli siebie samych jak robimy rzeczy dobre i złe, mądre i głupie, o których już wiemy żeśmy je zrobili i nie będziemy się niczym stresować, tylko będziemy pić gorącą herbatę i śmiać się szczerze z naszego istnienia żeśmy je w taki sposób cudownie przepierdolili…

 

Powrót

                                                                                                                                                  R