List w butelce

 

To jest list w butelce mojego istnienia, to jest pragnienie by upchać i wcisnąć do tej butelki jak najwięcej, ale czy można świat cały i jego piękno niezmierzone zsyntetyzować do tak małej objętości? To nie jest list, to jest próba okiełznania chaosu mojego istnienia, to jest próba zakorkowania w butelce dramatu pod tytułem „Rozbitek na tratwie w ramionach oceanu niespokojnego”. Cóż by trzeba było tam jeszcze zmieścić, w tej butelce, by ten, który ją kiedyś wyłowi z wód czasu mrocznego odczytał prawidłowo to, co chcieliśmy mu powiedzieć: o pięknie życia, o radości istnienia, o szczęśliwości zmysłów. My, ludzkie istoty skrobiemy sobie takie listy w butelce, a później przychodzi czas, gdy już nic tam nie możemy dopisać, chyba, że krótki apokryf pani Śmierć kreśli: „Zabrałam istnienie dnia tego, a tego o świcie bądź wieczorem” i żegluje sobie taka zakorkowana butelka, i mieszają się, i krzyżują się w odmętach czasu te wszystkie szlaki tych wszystkich butelek, i większość z tego, co było napisane zatraca się, i większość z tego, co było tam upchane przeinacza się i w sumie nie wiadomo, co było, i nie wiadomo czy może było, i obijają się te błądzące po oceanie butelki, i słychać tylko ten chrzęst tłukących się, szklanych powłok oddzielających historię istnień od nowo narodzonej rzeczywistości, która chyba ich już nie potrzebuje, która pozbywa się ich jak balastu w odmętach niepamięci. Cokolwiek te biedne istoty próbowały ochronić w tych butelkach, to wszystko przeznaczone jest na zatracenie, bo to są tylko biedne listy w butelce, w butelce naszego istnienia.....

 

Powrót

                                                                                                                                                  R