MASSIVE ATAK BIESZCZADZKIEJ POEZJI

 

       Wrześniowy dzień obdarzył błękitem nieba. Lasy czarują żółknącymi, czerwieniejącymi i brązowiejącymi kolorami i ten piękny zapach słodko- kwaśny, delikatnie mdły rozkładających się liści. Szarańczaki już cichną, ale gdzie nie gdzie słychać ich hipnotyczny chrzęst. Kręcę na rowerze z zapalczywością jakbym chciał pochłonąć to piękno w całości, czar tego jesiennego dnia. Docieram do Wetliny i przy sklepie Zdzicha spożywam bułkę popijając ją sokiem. Przy starym stole na zewnątrz siedzi jak zwykle Henek Dryja, siadam na chwilę i sobie milczymy, po czym Henek napierdala jakiś monolog, wsłuchuję się zaskoczony, ale to nie jest jego codzienne gadanie, napierdala jakieś dzieło słowne… przerywam mu bez pardonu pytaniem:

- Co ty kurwa Henek dajesz?

- Wiersz- odpowiada.

- Czyj?- pytam.

- No mój- potwierdza Henek.

- To już kurwa bułki nawet spokojnie w tych Bieszczadach nie można zjeść, bo atakujecie tą poezją jak Al- Kaida. Wylać się człowiek nie może spokojnie w krzakach, bo zaraz wychodzi z łopuchów Wojtek Szczurek recytując i prezentując tomiki a na parkingu w Cisnej Rysiek orze skibę twórczości ciągłej sochą swego warsztatu płodnego. Kurwa to jakaś epidemia, wszyscy wokół napierdalają rymem bądź wierszem białym, prezentują się, domagają się lauru dla głowy tworzyciela, gość sra za torami przykucnięty na Małysza i cytuje utwory z Bieszczadzkich Aniołów. O ja jebie!!!!! Ludzie uważajcie w Bieszczadach panuje groźna, zakaźna choroba gorsza od wścieklizny.

Symptom I:

Nosiciel zadręcza wszystkich wokół pierdoloną poezją

Symptom II:

Zakażony wydaje tomiki i się z nimi nie rozstaje wręcza, sprzedaje, dedykuje, daruje, wpisuje…

Symptom III:

Wszyscy jegomościa unikają, bo chcą się ratować by im się w mózgach od tej poezyji nie pojebało i unikają intuicyjnie recytatorów…

Symptom IV:

Wojtek Stolarz Podłogowy…

Spierdalam na tym rowerze gdzieś hen w kierunku Łopienki a Henek jebie za mną rymowanym słowem. I to jest takie straszne, bo nie można nic normalnie już sobie powiedzieć, bo jeden napierdala elegią a drugi pierdoli odą i wyskakują z traw i krzaków, atakują tomikami, brylują, stawiają autografy i wynika z tego tylko jedno: jak już jesteś na dnie i jak już jesteś tym skończonym alkoholikiem to zostań poetą, to ciebie wytłumaczy przed tobą samym i światem a o umiejętności się nie martw, zawsze człowiek jest w stanie jebnąć jakąś poezję, bo poezja to zestawienie przypadkowych słów, które jeden kretyn w padaczkowym widzie wypowie a grupa baranów szuka na siłę w tym logiki i sensu. Też nie raz lubię sobie jebnąć jakąś poezję, ale ja wtedy przynajmniej ostrzegam uczciwie: ludzie trzymajcie się krzeseł a osobnicy, co z gorszym nerwem niech wyjdą, bo zaraz będę ruchał poezję.

P.S.

Jeśli widzisz osobnika bełkoczącego coś i wywracającego białka oczu jak przy onanizmie, czyli samozadowoleniu, to spierdalaj, czym prędzej, bo to niechybnie bieszczadzki poeta, który cię udręczy i zajebie poezją…

 

Powrót

                                                                                                                                                  R