Niewinne marzenie o śmierci

 

- Gdzie idziesz Raper?! - drę się spod muru Siekiery podnosząc zagubioną psią miskę i ciesząc się, że będzie w sam raz dla Bregusia. Oczekując odpowiedzi od Rapera oglądam tę miskę z przejęciem i wielkim uczuciem, że zrobię psu prezent. Podnoszę wzrok na Rapera, który kuśtyka i pląsa jak drewniany Pinokio, znajduje się już na mojej wysokości i odpowiada:

- Do domu idę na Dołżycę.

- Uważaj na samochody - przestrzegam go.

- A żebyś wiedział żeby mnie tak pierdolnęło żebym zdechł, ale nie tak żeby okaleczyło tylko żeby mnie jebnął taki duży samochód, taki co wozi drewno to byłoby dobrze.

- Nie przesadzaj Raper taka piękna wiosna, a ty takie tam rzeczy opowiadasz - pocieszam go.

- Wiosna może ładna, ale moje życie przejebane, chciałbym żeby to się już skończyło, nie mam siły - tłumaczy zwięźle Janek.

- Raper już nie raz chciałeś umrzeć, a żyjesz, dasz radę - zachęcam go do dalszej egzystencji.

- Chuj tam - skwitował Janek zwany Raperem i ruszył jak ten biedny, drewniany Pinokio szukać na drodze jakiegoś dużego samochodu najlepiej takiego, który wozi drewno i takiż pojazd według jego zamysłu miałby skończyć jego cierpienie, a ja wracam za Siekierę z tą znalezioną psią miską i cieszę się, że Breguś będzie miał prezent...

Powrót

                                                                                                                                                  R