Nasz świat

 

Magiczna wiocha Cisna jest najmniej zaludnioną gminą w Polsce, mało człowieków to i mały dostęp do usług wszelakich (oprócz barów, bo tych jest w chuj), ale może, dlatego jest ich mnogość, bo potrzebę najeżania się obywatela trzeba zaspokoić szybko i pierwszorzutowo, by nie doszło do ogólnoustrojowych frustracji i zamieszek społecznych. Jedną z większych bolączek naszej wspólnoty jest brak naprawiaczy urządzeń samojezdnych-mechanicznych. Mamy na terenie Czesia naszego mechanika już w drugim pokoleniu, ale ten z nadmiaru innych pasji i obowiązków jest obłożony po same czesiowe uszy. Nasz świat jest magiczny, to i Czesio mechanik jest też magiczny tak jak i jego petenci. Wydzwaniam do głównego naprawiacza wsi, ale Czesio rzadko odbiera telefony twierdząc, że go to rozprasza, mógłbym rozpalić ognisko i wysyłać dymne sygnały i Czesio by zobaczył, bo górę Horb widać z Dołżycy, ale wybieram mniej czasochłonny sposób komunikacji, siadam na rower i kręcę do czesiowego warsztatu. Przybywam na miejsce, a tam mistrz miesza jakiś humus w dużym baniaku, własnoręcznie to czyni. Witam się standardowym, wymaganym przez mistrza żółwikiem i patrzę z zainteresowaniem na wykonywane przezeń czynności, Czesio odgadując me zainteresowanie mówi:

- Wiesz, co robię? Pokarzę ci dowody w sprawie.

Wstał i ruszył do warsztatu skąd przyniósł jedną bardzo mocno spleśniałą marchewkę i dwie zeschłe, mizerne, zmumifikowane rzodkiewki. Czesio dokonał prezentacji tych mumii egipskich mówiąc:

- Oto są warzywa z supermarketu nie będę czegoś takiego jadł.

- To straszne jakbyś to zjadł – poparłem go w jego postanowieniu.

Czesio wskazując suchą marchewką poletko za warsztatem przemówił:

- Przekopałem ogródek, nawiozłem obornikiem i zasieję sobie marchewkę i rzodkiewkę, a te mumie, które trzymam w dłoni niech sobie jedzą w mieście.

Czesio przystąpił do mieszania własnymi dłońmi humusu ogrodniczego. Po krótkiej chwili ośmieliłem się zapytać:

- Czesio, nie chcę cię odrywać od sielskich prac ogrodniczych, ale opony trzeba mi wymienić w samochodzie.

Mistrz wyznaczył mi termin zabiegu i zaczął analizować ulotkę z nasionkami rzodkiewki, obok Darek sam coś rozkręcał w swoim samochodzie i Czesio od czasu do czasu wydawał mu instrukcje i klucze chwaląc petenta:

- Dobrze.

W myśl zasady „zrób to sam” u Czesia właściciel osobiście dokonuje drobnych remontów poznając zasady funkcjonowanie mechaniki pojazdowej. Pożegnałem się z Czesiem, siadłem na rower i kręcę do Cisnej po drodze pomyślałem sobie:

- Czesio, kurwa jak będziesz nas zatrudniał przy naszych samochodach to my będziemy musieli jeść te spleśniałe marchewki i rzodkiewki z supermarketu, bo nie będziemy mieli czasu na nic. Poczym rozchmurzyłem się, bo to wszak nasz magiczny świat to i Czesio magik i my wszyscy magiczni.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R