Rozpracowałem istotę bytu spłuczki sedesowej

 

 

Zrąbała się spłuczka w ubikacji, domownicy polecili mi dociec cóż stanęło bytowi jej na drodze i czy ona już umarła, czy może będę w stanie ją przywrócić do życia. Odkładałem tę ekspertyzę kilka dni, ale w końcu mnie przymuszono. Otworzyłem małe okienko w łazience, przez które widziałem piękny, bujny już pejzaż majowy i usiadłem na zamkniętym sedesie. Najprzyjemniejszą rzeczą, jaką chciałem w tym momencie czynić było siedzenie na tym sedesie i wgapianie się we wzbierającą zielenią lipę za oknem, w miłorząb wypuszczający dopiero listowie i w oczko wodne, po którym przemykał zaskroniec, ale w końcu dotarło do mnie nieuniknione i zacząłem rozkręcać urządzenie. Okazało się, że istota spłuczki sedesowej jest dość skomplikowaną, podczas demontażu powylatywały mi jakieś drobne elementy i nie mogłem ich później przyporządkować nigdzie.

- Kurwa, trzeba było zrobić zdjęcie – skarciłem się za niefrasobliwość.

Na bazie prób i błędów rozpracowałem w końcu istotę bytu spłuczki sedesowej i z poczuciem zadowolenia ze swego czynu siedziałem na tym sedesie obserwując przez okienko cudowny majowy spektakl, co jakiś czas z lubością spuszczając wodę i słuchając jak spłuczka się napełnia. To bardzo piękne zajęcie posiąść wiedzę o istocie bytu spłuczki sedesowej, to bardzo cudowne zajęcie siedzieć sobie tutaj i patrzeć na szalejący za oknem maj i naciskać sobie co rusz tę działającą spłuczkę i słuchać jak wesoło bulgocze nabierając wodę.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R