Szept drżącej trzciny

 

Koniec listopada, a wciąż wieje od Honu ciepły wiatr z południowych krain. Jestem szczęśliwy, że trwam tu i teraz. Jestem szczęśliwy, że w dniu dzisiejszym odnajduję w sobie więcej harmonii niż chaosu. Krzątam się w cząstce swego istnienia, do południa wykonując czynności mające na celu podtrzymywanie mojego bytu, a później czyszczę i siodłam konia – Emila, człapiemy za pomocą jego silnych nóg na spacer. Zanurzamy się w łąki wezbrane wiatrem, suniemy wzdłuż rozkołysanych modrzewiów i świerków, patrzę na nie z dumą, bo posadziłem je własnymi rękami, a teraz muszę patrzeć w górę by dostrzec ich wierzchołki na tle szarego nieba. Pnie nie są jeszcze tak grube by nie można było ich objąć rękoma. To i dobrze, bo jak nie możesz opasać pnia drzewa, które zasadziłeś z sadzonki małej własnymi rękami to znak, że trzeba powoli już odchodzić. Cieszę się, że drzewa te jeszcze tak nie utyły, znaczy się - mam jeszcze czas. Pośród gałęzi przemykają już ptaki wędrujące późną jesienią. Są wśród nich czerwonobrzuche gile.

- Patrz Emil, Indianie już są – mówię do konia poklepując go w ciepły kark.

Gdzieniegdzie żółcą się też sikory, cieszę się, że te ptaki barwne mienią się na tych łąkach jak kwiaty. Ta czerwień i żółć o tej porze roku to na wagę złota. Przymykam oczy i widzę w duszy, czego mi brakuje, brakuje mi bardzo tego chrzęszczenia szarańczaków, tej mowy wezbranej łąk bieszczadzkich, które zamilkły w październiku. Przejeżdżając przy oczyszczalni ścieków nad rzeką Solinką dochodzi mnie dźwięk zbliżony do tego chrzęszczenia szarańczaków. Rozglądam się wokół i widzę, kto tak pięknie naśladuje tych muzykantów życia. To trzcina drżąca tak szepcze, to trzcina tak chrzęści cudownie. W tle szumi rzeka, czysta i krystaliczna pstrągiem i lipieniem żwawa. To trzciną drżąca tak szepcze o minionych dniach pięknych i o tym dzisiejszym cudownym. To trzcina tak naśladuje chrzęst szarańczaków, bo ktoś musi zawsze i wszędzie wznoście hymny pochwalne istnienia, bo ktoś musi zawsze i wszędzie przypominać wszystkiemu, że to takie piękne…, że to takie piękne… jak chrzęst szarańczaków i szept drżącej trzciny.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R