Aborygen, Aborygen

 

U Darka Zenek zorganizował warsztaty bębniarskie. U Darka codziennie organizowane są jakieś warsztaty, np. z wchłaniania substancji lub z filozofii, które prowadzi Władek Karabin albo też warsztaty socjologiczne, prowadzone przez „redaktora” Flapsa. Zenek prowadzi warsztaty bębniarskie. Z wyglądu jest wymalowanym Aborygenem, dłubie sobie bębny i takie rury trąbity, którymi jeden Aborygen zaprasza drugiego na wchłanianie substancji i warsztaty z filozofii. Do Siekiery wpada rozentuzjazmowany Jacek Marynarz i chwali się:

-Wpadłem tylko na jedno piwo i lecę dalej dłubać swój bęben, a połowę mam już wydłubane!

Miło widzieć taki spontaniczny, dziecięcy zapał do dzieła, do idei by zostać prawdziwym Aborygenem, bo Aborygen to najczęściej osobnik męski, który bębni sobie na własnoręcznie wydłubanym instrumencie i jak przychodzi Aborygenka Kamila i coś tam mękoli, że kontakt się urwał w chałupie, albo ziemniaków trza zastrugać to prawdziwy Aborygen nie tracąc rytmu bębnienia mówi:

-Nie przeszkadzaj babo ropusza, bo ja nawiązuję wspólne brzmienie z wszechświatem i swym ględzeniem zaburzasz mi trans.

By dodać wagi tej wypowiedzi Zenek pierdnie obficie w trąbitę i baba ropusza idzie se do sklepu po śrubokręt i kręci sobie w tym gniazdku aż za karę ją prąd lekko jebnie. Bycie Aborygenem to nie jest lekka robota, to wielka idea i monstrualna filozofia do udźwignięcia, to poszukiwanie wspólnego rytmu ze wszechświatem.

Bum, bum,  Aborygen, Aborygen, bum, bum…

 

 

Powrót

                                                                                                                                                  R