Aleja Róż


Afrodyta wynajmowała przestronne i jasne mieszkanie na czwartym piętrze z widokiem na Aleję Róż cisza, spokój, uporządkowana infrastruktura potężnego miasta czuwała nad aktywnością i snem mieszkańców. Istoty gnieżdżące się w swoich na pozór przytulnych i bezpiecznych dziuplach były dla miasta jak te mrówki dla mrowiska, ich los nie obchodził tego boga bogów zdawało się, że te drobne żyjątka dbają tylko by mury i kamienie wciąż rosły i nie rozsypywały się. Miasto nagradzało swych niewolników wpuszczając ich łaskawie do pięknych świątyń pożądania i próżności gdzie inni niewolnicy sprzedawali im Nic, sprzedawali im ich własne marzenia, ich własne miraże, ich sny wynikające z biedy i nędzy człowieczych kompleksów. Ten bóg bogów - wielkie miasto - więcej żądał od swych wyznawców niż im ofiarował. Niewolnicy musieli się zadłużać i coraz ciężej pracować, by móc kupować coraz więcej niczego w kolorowych galeriach świątyni pożądania i próżności. Afrodyta jak wszystkie istoty uzależniła się od tego boskiego narkotyku przez kilka lat wydawało się jej, że nadąży za innymi wyznawcami Niczego, że zdoła zapracować na bardzo dużo Niczego, ale bóg wielkie miasto żądał bezlitośnie coraz większego wysiłku od swych wiernych. By się ratować Afrodyta wywierała presję na swym mężu, by ten dłużej i wydajniej pracował, by mogli mieć więcej Niczego. Afrodyta podświadomie próbowała łagodzić go i płacić mu miłością fizyczną, ona tego nie sformułowała, ale on tak - prostytucja małżeńska. W końcu on odszedł.

W mieszkaniu nad Aleją Róż bawiła się dziewczynka, córka Afrodyty, bawiła się w samotności bo wstydziła się zaprosić do swego pokoju inne dzieci, które miały więcej Niczego i szydziły z niej, że jej rodzice są nieudacznikami, bo nie potrafią mieć tyle Niczego co inni. Afrodyta próbowała łagodzić nastroje córki kupując jej w galeriach kolejne, kolorowe Nic - piórniczek z misiem, plecak z osiołkiem, ale cały ten Disdneyland nie mógł przytulić dziecka ani być z nim na co dzień. W pokoju obok płakało niemowlę ono również miało być poświęcone na ołtarzu boga bogów - miasta. Afrodyta popadła w frustrację w sklepie na rogu ukradkiem przed swymi bliskimi kupowała substancję, która po spożyciu ukazywała Nic jako Coś. Afrodyta sięgała po nią coraz częściej i częściej, dom obracał się na podobieństwo pijackiej meliny, mąż odszedł, a dzieci tułały się u znajomych. Pochowane butelki po alkoholu beznamiętnie śniły swe puste sny o Niczym, spoczywały w każdym zakamarku mieszkania, a bóg bogów - wielkie miasto - nadal wołało "daj mi więcej, daj mi więcej, a ja wpuszczę cię do mojej tęczowej galerii snów gdzie kupisz sobie za swoje życie i krew wielkie Nic".

W listopadzie Afrodyta opuściła Aleję Róż, skoczyła z pięknego, świecącego mostu i zniknęła w pianie unoszącej się na wodzie, powróciła tam gdzie się narodziła. Wielkie miasto nawet tego nie zauważyło, bo na miejsce jednego utraconego wyznawcy przybywa następnych dziesięciu.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R