Bagaż mój


Podróżuję pociągiem przez kraj ojczysty za oknem mijają jesienne pejzaże, pięknie malowane jaskrawością słońca i cieniem lasów, ale ja nie mogę się skoncentrować na tych cudownych szczegółach, bo ciąży mi mój bagaż, który wiozę w swej pamięci. Rozległe, jesienne barwy łąk bieszczadzkich w oczach błyskają mi refleksy światła ślizgające się na przekrwionych, bieszczadzkich bukach. W duszy szemrzą mi cierpliwe szepty potoków szlifujących bieszczadzkie skały. Gdziekolwiek podróżuję mój bagaż materialny jest znikomy, zaś ten którego nie trzeba nosić w dłoniach nie pomieściłby się w kilku następnych wagonach. Patrzę przez okno na piękny świat, ale widoki te przyćmiewa mi jeszcze piękniejszy, który wiozę w swej pamięci, świat który wygrałem w loterii istnienia. Na dziesiątki tysięcy jaworowych nasion część ginie na drogach, część zabiera rzeka, kilkanaście wykiełkuje tam gdzie je szybko świat usunie, bo ma co innego w planie, a tylko kilka nasion ukorzeni się w ziemi, która ofiaruje im byt na dziesiątki lat. Dostąpiłem zaszczytu bycia jednym z tych szczęśliwców.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R