Barowa psychologia

 

 

Pan odnosi naczynia i podniesionym głosem komunikuje:

-Nie może tak być, że dorośli zjedli godzinę temu, a dziecko głoduje.

Zaskoczony odpowiadam:

-Nic nie wiem o głodujących dzieciach w Siekierezadzie. W Etiopii owszem.

Pan pieni się i histeryzuje. Patrzę na niego zdziwiony i tonuję go:

-Chłopie wyluzuj, dla każdej człekokształtnej małpy jej małpiątko jest najważniejsze, ale nie ucz od małego swoje potomstwo, że o żarcie trzeba walczyć jak na polach Grunwaldu.

A Rose Mary występująca za barem kąśliwie syknęła:

-Ciekawe dlaczego zeżarł pierwszy i nie podzielił się ze swoim głodującym bachorem.

Kiedykolwiek jestem w miejscach gastronomicznych, bardzo uważam by nie walczyć o pokarm tak, jak bywało to w jaskini, bo wszakże mamy XXI wiek, w którym wypierdala się na śmieci jedną trzecią światowej produkcji, a ktoś zupełnie na głos i oficjalnie dodał:

-Pewnie gościu w chuja lecisz, zaniedbujesz dzieciaka, a żeby zagłuszyć swoje wyrzuty sumienia teraz drzesz na siłę dla niego kromkę ze smalcem.

 

 

 

 

 

 

Powrót

                                                                                                                                                  R