Bogu krzywda międleniem nudnych modlitw

 

 

Moja przygoda z religią jest dość krótka – w podstawówce nie chodziłem na żadne katechezy, bo szkoda mi było czasu. Wolałem biec na łąki i nad rzekę. Raz z ciekawości poszedłem, bo Darek – mój kolega powiedział mi, że ksiądz będzie pokazywał ciało i grób Jezusa. To poszedłem, bo każdy dzieciak pragnie zobaczyć trupa, ale zniesmaczyłem się, bo pleban owszem pokazał coś tam, ale takie nieprawdziwe, symboliczne, na niby. Byłem namolny, bo chciałem zobaczyć tego oryginalnego nieboszczyka, tego umarłego w mękach Jezusa, przeto zostałem ekskomunikowany za drzwi świątyni. W liceum też nie chodziłem, bo szkoda mi było czasu, ale raz poszedłem, bo mój kolega Marek stwierdził, że jest zajebisty młody kapłan, który dużo czasu spędza z młodzieżą (płci męskiej). Zaprosił nas nawet na plebanię, piliśmy herbatę, ale nie spodobało mi się to intuicyjnie i dzięki bogu, bo później okazało się, że młody kapłan lubi młodych chłopców i puszcza im nawet fajne filmy o nagości (nie duszy, ale ciała) i o obcowaniu (nie z Bogiem, ale z sobą nawzajem). Znaczy się z kapłanem. Oj dobrze, że byłem sceptyczny wobec tego odłamu religijnego i nie wiem, jak wyszedł na tym mój kolega. Przez delikatność nie śmiałem pytać, jak bardzo pogłębił wiarę. Najczęściej ja osobiście obcuję z Bogiem idąc do roboty – do Siekierezady mijając świątynię wysłuchuję mimowolnie strzępów kazań, np. „Tyś jest największy, tyś jest jedyny i najpiękniejszy” - i w duchu polemizuję z tymi tezami, już takie samo postawienie sprawy wkurza mnie, bo nie ma jedynego, największego i najpiękniejszego. Takie dogmaty wykluczają, że inni ludzie też mogą mieć swojego jedynego, największego, najpiękniejszego. Podobnie, jak rodzice wmawiają swemu bachorowi, że jest jedyny, największy, najpiękniejszy, ale zapominają dodać „dla nas”. A obywatel Jezus słuchając tych wszystkich bzdur kurczy się tam ze wstydu w panteonie bogów i wstyda się za swych uczniów. I dzieje się tak dzień po dniu, wiek po wieku, bogu krzywda międleniem nudnych modlitw.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Powrót

                                                                                                                                                  R