Bul, bul, bul – diagnoza Czesia

 

 

Pojechałem do Czesia mechanika z dziurawą oponą od skody Róży. Witamy się „żółwikiem”, bo tak wymaga Czesio i referuję swój problem. Czesio marszczy się i obiecuje, że natychmiast zajmie się tą sprawą (natychmiast u Czesia znaczy trzy dni). Znikam, by pojawić się z powrotem za kilka godzin, Czesio dokonuje prezentacji: w milczeniu bierze koło i zanurza je w kastrze budowlanej napełnionej wodą, z wentla wyraźnie spieprza powietrze. Czesio z dumą oświadcza:

-Patrz! Tutaj coś się dzieje.

I pokazując na nieszczelność mówi:

-Bul, bul, bul..

Myślałem, że te trzy bule wystarczą do zobrazowania sytuacji, ale nie, Czesio dodał jeszcze trzy razy:

-Bul, bul, bul.

To werbalne zobrazowanie technicznego problemu tłumaczyło, że koło robi cały czas: „bul, bul, bul” i przez to znika z niego powietrze. Mistrz wymienia wentyl i koło przestaje bulczeć, na koniec wtórnie obrazuje werbalnie sytuację mówiąc do mnie:

-I zobacz, nie robi już bul, bul, bul.... bul, bul, bul...

Liczyłem, powtórzył to dokładnie sześć razy. Widać zdaniem Czesia sześciokrotne powtórzenie słowa „bul” jest tutaj niezbędne. Zadowolony opuszczam Czesia samochodem, którego koło nie robi już „bul, bul, bul”.

Mistrz Czesio – nasz bieszczadzki mechanik, gdzież tam mechanik! Filozof i nauczyciel...

 

 

Powrót

                                                                                                                                                  R