Doktor Mietek


Ten dzień zaczął się smętnie, idąc do pracy znalazłem pod drzwiami zamordowaną przez kota Kulkę młodą, czarną wiewiórkę. Podniosłem ją i ważyłem w jednej dłoni jej śmierć - wyglądała jak dziecięca przytulanka. Zagrzebałem ją w młodniku świerkowym tam gdzie grasowała z pasją za życia i ruszyłem w dół do wsi. Słoneczny, czerwcowy dzień rozlał się swą jaskrawością wypełniając każdy zakamarek naszego świata, przed Siekierą natknąłem się na Mietka Nożownika, który stał nad leżącym w konwulsjach padaczki Baflem przytrzymując go w pozycji bocznej jedną ręką, a drugą groził palcem nakazując:

- Leż kurwa, jeszcze trochę, nie wstawaj kurwa, zaraz ci, kurwa, przejdzie.

W głosie Mietka czuć było stanowczość i pewność posiadania wiedzy medycznej, nachyliłem się nad Baflem i z przerażeniem zobaczyłem, że jego oczy są identyczne z tymi martwej wiewiórki - mętne i pozbawione głębi:

- Pomóc w czymś? - zapytałem doktora Mietka.

- Nie, idź do roboty jeszcze chwila i go podniosę - odparł barowy Hipokrates.

Ruszyłem do swoich obowiązków, ale nadal kołatał mi się w duszy ten smutek śmierci wiewiórki, ten smutek Bafla leczonego przez doktora Mietka, a słoneczny dzień rozlewał się swą jaskrawością jeszcze pełniej i radośniej.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R