Dzień Niepodległości


Początek czerwca, Burek zjeżdża z ekipą Wołominiaków do Cisnej celebrować wieczór kawalerski. Przybyli koleją żelazną jak ongiś w pradawnych czasach bywało. Podróż nostalgiczna (dwanaście jebanych godzin). Takie wyprawy w przeszłość są zawsze ryzykowne, bo zazwyczaj przynoszą gorzki zawód, że nic nie jest już takie jak było i bezlitośnie odzierają marzenia z naiwności, beztroski i niefrasobliwości. Grupa podróżników z czasu utraconego odtworzyła również ze szczegółami miłą atmosferę dla współpasażerów, polegającą na nieokiełznanym pijaństwie i zakłócaniu innym życia. Zaraz po przybyciu do Cisnej Jezus narzygał ludziom pod nogi i wyglądało na to, że on jest już ukrzyżowany po tym pierwszym dniu. Następnie odbyło się kilka kolejnych wieczorów kawalerskich, bogato zraszanych substancją, które doprowadziły Elvisa do utraty zęba numer jeden, bo poczęstowali go pięścią i z buta, nabył przy tym jako bonus imponujące limo na pół ryja. Burek potańczył topless, trzęsąc swymi męskimi cyckami na koncercie muzycznym w Siekierezadzie, zaś Długi przebiegł „rzeźnika” na dwadzieścia siedem kilometrów (chyba żeby złagodzić kaca), Nowak zażył tyle substancji, że dzielił dzień na dwie części i spał na co najmniej trzy części. A najbardziej wstrząsającą rzeczą z tego wszystkiego jest termin burkowego ożenku – czwarty lipica (Dzień Niepodległości). Bardziej cynicznej i dwuznacznej daty już nie mógłby sobie wybrać.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R