Gloria Rapera


Idę do pracy, niosę w sobie smutek i przygnębienie. Moja dusza jest dzisiaj rozedrgana i szeleści na wietrze jak te listki wierzbowe. Dzień słońcem rozmodlony pośród lesistych gór jak potężna katedra istnienia karze żyć. Wchodząc na parking przed Siekierezadą spostrzegam Janka Rapera posiadującego na drewnianym podeście przed "pawulonem" Ryśka Poety. Janek odziany w ten swój wojskowy płaszcz z demobilu i potwornie brudną czapkę z daszkiem tkwi w jednoznacznej pozie człowieka zagubionego. W tej świetlistej, słonecznej glorii rodzącego się słońca, zdaje się że światło go obmywa, że to poranny rytuał ablucji duszy i ciała. Zatrzymuję się i patrzę na nimb świętego Rapera, na jego upadek i wniebowstąpienie. Smutek tnie mnie swym rozedrganym nożem tak jak to światło poranka tnie przestrzeń pomiędzy drzewami. Przychodzą mi do głowy drżące słowa: smutek, gorycz, zwątpienie, przerażenie, ból.

Moja dusza jest dzisiaj rozedrgana i szeleści na wietrze jak te listki wierzbowe, a wszystko to w obliczu porażającej światłością glorii Rapera.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R