Janek Radzik już śni swoje wieczne sny


Piękny wrzesień przygarnął nasz świat w swoje ramiona, omamił barwami, poczarował zmysły, uspokoił duszę. Jesień, ten malarz przemijania, rozpostarł już swoje sztalugi, ustawił płótna i miesza już barwy cieniując je tonami łagodnej muzyki szeleszczących liści, chrzęstem szarańczaków i szelestem schnących traw rozwichrzonych tchnieniem wiatru spływającego jak wodospad ze stoków połonin. Pośród tej łagodności w swą ostateczną podróż wybrał się Janek Radzik, opuścił na zawsze swą wieś Żubracze gdzie czas mijał mu jak cierpliwy szum rzeki Solinki szlifującej głazy za domostwami, gdzie czas mijał mu jak szelest liści na stoku Hyrlatej, jak chrzęst żwiru pod ludzkimi stopami. Na ciśniańskim cmentarzu pośród szeleszczących liści majestatycznych lip, pośród mocnego jeszcze chrzęstu szarańczaków, pośród łagodności szumu rzeki Solinki Janek Radzik już śni swoje wieczne sny.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R