Janek Raper zmartwychwstał

 

 

Drogi przeżuwaczu moich chorych myśli, nie trap się, że jesteś upadły na „umie, albo też, że wyruchali Twój mózg końskim chujem i nie kontrolujesz rzeczywistości, mógłbyś tak sobie pomyśleć czytając opowiadania, w których Raper umiera piękną wiosną, a powstaje do życia późną jesienią albo, że chwilowo chłoniemy piękny listopad w Bieszczadach, a jeszcze tkwimy w październiku. Zamieszanie to wynika z opóźnień redakcyjnych, bo szefostwo wydawnictwa Rose Mary brakuje permanentnie czasu, a jeśli już chwyci go odrobinę, to wówczas dobiera kolor wina do koloru swego obuwia i nie może się zdecydować, i męczy się z tym okrutnie, a wino i czas ubywa...

 

 

 

Powrót

                                                                                                                                                  R