Pierwszy dzień lata


Koniec czerwca, jednym pociągnięciem pędzla na blejtramie przyrody ten wytrawny malarz stonował wszystkie odcienie wiosennej zieleni do jednego mianownika - silnie nasyconej, ciężkiej i głębokiej barwy. Trzeba uważnie się wpatrywać, by odsłoniły się w świetle słońca te subtelne różnice zieleni jodły od świerka, czy modrzewia od sosny. Krzątam się od rana przy swoim życiu. Nieopodal Mietek Nożownik kopie dziury na słupy za Siekierą, ostatnio nie powiem, ma wenę twórczą, w tym jego zaangażowaniu widać wyraźnie panikę i lęk przed unicestwieniem. Histerycznie stara się udowodnić sobie i światu, że „Oto Ja Mietek Nożownik jeszcze żyję i potrafię utrzymać w dłoni oręż – sztychówkę i będę walczył dalej”.

Nad naszym ciśniańskim teatrem żeglują piękne białe chmury, pędzone wiatrem przemijania. Baflo wyłania się z uroczej przestrzeni wiejskiej z zawiniątkiem pod pachą:

- Chcesz jajka? – skrzeczy tym swoim głosem rozwydrzonego sześcioletniego bachora.

- Jakie jajka? Nie wiedziałem Baflo, że zostałeś hodowcą drobiu.

- Od Fudżisa mam, to nie moje, ale swojskie – tłumaczy niedoszły rolnik.

- Dawaj, po ile chcesz?

- Sześćdziesiąt groszy, bo to są domowe.

- Dawaj – wypłacam sześć złotych i ruszam do dalszych obowiązków.

Idę do sklepu po śruby, po drodze mijam w rozrzuconych wybujałych trawach poległych od alkoholu. Za motelem leży Zapór, z tyłu za sklepem Andrzej Motyl, a przed sklepem Janek Raper, który ostatkiem sił unosi jeszcze flaszkę zero siedem litra, wypija z gwinta ostatni łyk i pada pokonany. Pytam Darka siedzącego nieopodal:

- Co to, urodzaj obfitości? Jest jedenasta, a oni już tacy spracowani?

- Świętują pierwszy dzień lata – wyjaśnia Darek.

Wracam do Siekierezady, robię sobie późne śniadanie z jajecznicy ze swojskich jajek, które dostarczył farmer Baflo i delektuję się nią patrząc na czar świata wokół mnie, z każdym kęsem mówię sobie:

- Życie jest piękniejsze niż mi się wydaje…

 

Powrót

                                                                                                                                                  R