Selfie ze śmiercią Staszka Laski w tle


Stachu wyzionął ducha, duch jego osobisty, przyjaciel ciała, ruszył z powrotem do depozytu kosmosu i miejsce jego aktualnego pobytu nie jest nikomu znane zaś samotne ciało ostało się i smętni panowie w białych kitlach zabezpieczyli je w miejskiej chłodni zwanej uroczo kostnicą. Rodzina częściowo powiadomiona wszystkie trzy Staszkowe żony i progenitura. Miał już się odbyć pochówek, ale syn Staszkowy zdecydował się na przyjazd by rodziciela pożegnać więc pogrzeb odwołano i cierpliwie czekano. Syn zmienił zdanie i nie przybył przeto Jędrek z życzliwymi towarzyszami opłacił koparkę na hurtowni w Dołżycy i chłopaki zgrabnie wykopali dziurę. W związku z tym, że Stachu umarł niespodziewanie i nikogo nie powiadomił o tym swym zamiarze na facebook'u to żałobników było mało. Ksiądz odprawił co swoje, pomarudził, pokropił i syknął amen, po tym słowie trzeba było dźwignąć trumnę do mogiły, ale wszyscy obecni na ceremonii panowie mają zjebane od harówy krzyże i cierpią na dyskopatię, rwę kulszową i korzenną to trumienny ciężar postanowiły unieść kobiety. Zachwycony ksiądz dzielnością bieszczadzkiej baby strzelił sobie fotkę z paniami trzymającymi liny – tak na pamiątkę do archiwum plebanii. Kiedy sznury miały już opaść wywiązała się dyskusja, w którą stronę głową Stachu by sobie życzył aczkolwiek szybko któraś z pań pragmatycznie o tym zdecydowała w trosce o żeńskie krzyże i drewniane pudło jęknęło głucho na dnie mogiły swym bolesnym ciężarem. Oto ciało Stacha już zabezpieczone i oddane na przechowanie ciśniańskim, cmentarnym lipom. Duch jego żegluje już w odmętach kosmosu i wczoraj był sobie taki Stachu Laska, a dzisiaj już go ostatecznie nie ma.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R