Siwy Pan od upadku

 

 

Siwy Pan z wymalowaną na twarzy historią swego upadku zapytał w sklepie bardzo kulturalnie:

-Proszę panią, gdzie tutaj można przyzwoicie napić się wódki?

Pani ekspedientka wskazała jedynie słuszny adres:

-W Siekierezadzie, o tam – naprzeciwko.

Siwy Pan zakontraktował się na trzy dni kulturalnego spożywania, zgłosił się ze swym upadkiem pod troskliwą opiekę tysiąca diabłów. Już w pierwszy dzień wchłanianie substancji przez Siwego Pana odbiegło od normy. Wieczorem przybił gwoździa, po jakiejś godzinie obudził się, wstał, podszedł do baru i rzucił tekstem:

-Kurwa, gdzie jest mój obiad?

Justyna szybko go zgasiła.

Na drugi dzień Siwy Pan się rozkręcił. Spojrzałem przez jego wodniste oczy w to jego rozedrganie alkoholika i odrobinę się wyciszył, spojrzałem w niego z komunikatem: „jak się nie stonujesz, to cię wykopię z lokalu”. Zrozumiał, bo to przecież alkoholik zawodowiec.

Na trzeci dzień Siwy Pan od upadku spożywał od rana z towarzystwem wielce uszczęśliwionym, że spotkali tak zwanego „ciekawego człowieka”. Po południu Siwy Pan znowu przybił gwoździa. Towarzystwo chciało już iść, ale miła pani zapytała co się z nim stanie, jak oni sobie pójdą.

-Wykopię go z lokalu. - odpowiedziałem szczerze.

-Jak tak można? To niegościnne! - zawyła.

-A jak się panienko z kimś chleje, to się za niego odpowiada. Nazywa się to braterstwem broni. Chlałaś z nim? Pilnuj go. - zakończyłem dyskusję.

Większość towarzystwa wymiękła, ona jedyna trzy godziny wytrwała na posterunku przy Siwym Panu. Za każdym razem, gdy tamtędy przechodziłem patrzyła na mnie, jak na kata, ale w końcu skapitulowała i też się ulotniła.

Od razu złapałem Siwego Pana za odzienie i wyciągnąłem, jak wór ziemniaków na zewnątrz sarkając przy tym:

-Zawsze chcieliby, żeby barman ratował ich sumienia, zawsze by chcieli przerzucić na barmana odpowiedzialność za swój upadek. A spierdalajcie, albo jesteście kompanią braci od upadku, albo ja wyciągnę za szmaty i wykopię, bo tylko tyle dla was mogę zrobić z litości.

 

 

Powrót

                                                                                                                                                  R