Szaman asfaltowy


Człowiek ten biega po Siekierezadzie i błogosławi wszystkich:

- Niech nieskończona energia będzie z tobą, idźcie wszyscy w dzicz po grzybki halusie, idźcie po spełnienie i ukojenie.

Od razu ktoś nadał mu imię zastępcze Szaman. Patrzę na niego zza kontuaru, ale nie czuję powodu do niepokoju, człowiek ten ma pozytywną energię. Po północy zamykamy obiekt, wszyscy biesiadnicy znikają w świetlistości wrześniowej, pełno księżycowej nocy. Wychodzę za nimi, zatrzaskuję kłódki na drzwiach i zmierzam przez parking, między księżycem a naszą wsią żeglują żurawie, ich nostalgiczna pieśń łączy się z księżycową poświatą w cudowną drogę łagodnego smutku. Zadzierając głowę o mało nie przewróciłem się na czymś leżącym w dole, patrzę w kierunku moich stóp i spostrzegam oto leżącego w objęciach asfaltu Szamana grzybkowego, ot przyczyna całego zatoru. Nachylam się nad nim i mówię:

- Jeśli chcesz to chodź pomogę ci wstać.

- Nie trzeba, dziękuję - odpowiada leżący i dodaje patrząc na niebo - ale tutaj jest pięknie.

Słuchamy przez chwilę razem tej księżycowej pieśni żurawiej po czym mówię:

- Niech energia będzie z tobą szamanie asfaltowo-grzybkowy - i ruszam po świetlistym szlaku na górę Horb.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R