Waldek Rodzinka odmaszerował


Marzec zagarnął Waldka i wydał zimie. Ten marzec wydawało się pokonał już chłody. Ziemia poczęła już pierwsze kwiaty, niedźwiedź obudził się i odcisnął swe ślady na błotnistej stokówce, przyleciały szpaki i żurawie. Ten marzec wydawało się, że niesie na swych ramionach życie, ale zima powróciła jeszcze na chwile znienacka i zawłaszczyła istnienie Waldka Rodzinki. Po jego pochówku zrobiło się jeszcze biało i zimno na dwa tygodnie, płatki śniegu okryły całunem całą wieś, a północno-wschodni wiatr wściekle je miótł. Żywi szybko przeszli do swych codziennych obowiązków, a martwi z sobie właściwą powściągliwością przyjęli łaskawie Waldka do swego królestwa. Na początku kwietnia zima wycofała się i odpuściła nam grzechy wszelakie w tym ten największy - pragnienie istnienia. Łąki bieszczadzkie zażółciły się blaskiem pierwiosnków, skraj lasu zabielił się łanami zawilców, a w przestrzeni ciepły wiatr roznosił to złowieszcze pytanie: może ktoś jeszcze życzy sobie do raju?

 

Powrót

                                                                                                                                                  R