Wstęp do psychoanalizy


Pająk to on jest tak popierdolony jak gwoździe krokwiaki w więźbę dachową mojej stajni. Pająk tak ma najebane we łbie jak szczur ma ład w swoim gnieździe. Współpracuję z tym inżynierem na płaszczyźnie budowlanej jest to współpraca oparta na paranoi, w której Pająkowi nagminnie pierdolą się etyczne piony i poziomy, przychodzi do roboty kiedy chce i zawsze w stanie wewnętrznego rozpierdolenia i rozedrgania, nie powiem, jest dobrym fachowcem, ale natychmiast zadaję sobie pytanie kiedyż to on ma być tym dobrym fachowcem jeśli codziennie rano jest na wyjebanym kacu. Rozliczanie z nim też jest cudownie schizofreniczne, codziennie wieczorem wygłasza swoją mantrę „moglibyśmy się rozliczyć?” to może powinien co godzinę przychodzić i pobierać wypłatę, a najlepiej co kwadrans żeby mu nie umknęły jakieś ze dwa przylepione pustaki. Przy ostatnim etapie rozliczeniowym jako inwestor wyniosłem inżyniera Pająka za gardło z Siekierezady, a on jako budowlaniec w rewanżu podrapał mnie do krwi po ramionach (chuj wie co w tych swoich pazurach). Współpracowałem z różnymi bieszczadzkimi, legendarnymi fachowcami, ale z takim szajbusem jak inżynier Pająk jeszcze nie, a właściwie to po co ja z nim współpracuję. I z tym oto pytaniem udaję się dzisiaj do psychologa.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R