Na dzień dobry czysta żołądkowa, na dobranoc kolorowa

 

         Chłopaki napierdalają substancję w ten piękny październikowy dzień. Od rana zebrani na torach za Siekierą rozpijają czystą żołądkową. Adam Co Nie Robi Nic i Pustak Co Wrócił z Więzienia, i Fudżis Co Opuchł Już Jak Żaba, i Weteran Zbyszek Drogowiec Co Alkohol W Ogóle Mu Nie Szkodzi. Z nieba krzyczą na nich żurawie:

-Weźcie się chuje do roboty, a nie tu chlać od rana!

Ale oni głusi na te pomsty chłoną substancję – eliksir bieszczadzkiego istnienia. Bo dokąd tu pójść? Dokąd uciec? Gdy góry dwie – Horb i Hon uwięziły nas tutaj w dolinie jak dwa wielkie półdupki i skąd byś nie patrzył, to cmentarz tylko widać. Miecie wiatr zeschłymi liśćmi i dniami przepierdolonymi chłopaków na torach, a ja z kajetem i długopisem biegam za nimi i uwieczniam ich umieranie. Jak pięknie oni mrą! Zachwycam się jaka lekka jest ich śmierć, jaki cudownie pociągający jest ich upadek.

Na dzień dobry czysta żołądkowa, na dobranoc kolorowa.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R