Baflo ratuje jeża

 

 

Czerwiec oczarował i otumanił naszą wieś swą bujnością. Zaskoczył ją kolorami, związał postronkami zapachów. Ostatecznie omamił ułudą wiecznego istnienia. Tak pięknie, że wydaje się wszystkim, że są szczęśliwi, młodzi i nieśmiertelni. Zmierzam do pracy w takim właśnie nastroju jakbym się dopiero narodził – chłonę wszystko, co jest wokół jako ten cud pierworodnego stworzenia. Z filozoficzno-refleksyjnego nastroju wytrącił mnie głos jakże znany, skrzeczący-sójkowybaflowy:

-No zwiń się kurwa, no zwiń się chuju..

Baflo stoi na poboczu drogi, nachyla się nad czymś i uporczywie żąda:

-No zwiń się kurwa, no zwiń się chuju!

Podchodzę i dostrzegam zdziwionego jeża, który patrzy na Bafla z miną jaką ma Eskimos, do którego przemawia starożytny Egipcjanin. Wiedziony ciekawością pytam:

-O co Ci chodzi z tym jeżem?

-On chce przejść na drugą stronę drogi, tłumaczę mu tu cały czas, żeby się zwinął w kulkę, a ja go lekko kopnę w dupę i poleci sobie jak piłka na drugą stronę – to go nie przejadą.

Nic nie mówiąc urwałem w rowie duży liść łopucha owinąłem nim jeża i przeniosłem w zarośla. Kolczaste stworzenie spojrzało na mnie śmiesznie zadzierając swój spiczasty ryjek chyba w podzięce, że uratowałem go od Bafla i samochodów.

Idziemy wspólnie z Baflem w stronę Siekiery, po chwili zawiedziony Baflo sarka:

-Z pół godziny tłumaczyłem mu, żeby się zwinął, a on nic. Może jaki ułomny, albo co?

 

P.S. A tak na marginesie, to jak Baflo będzie chciał przejść przez ruchliwą drogę, to też można go poprosić, żeby się zwinął w kulkę i solidnie kopnąć go w dupę, to poleci sobie między samochodami aż miło...

Powrót

                                                                                                                                                  R