Magiczna kula Piotrusia

 

Siedzę w miejscu zadumy i nostalgii pod garażem, w którym parkuje Studebaker US6. Jest tutaj kantówka, na której można wygodnie spocząć, oprzeć się i popatrzeć na staw, z którego spore już karpie wystawiają do słońca swoje ciemne grzbiety. Za stawem pełnym życia widać nasz ciśniański cmentarz, też pełen życia, tylko tego, które odeszło i zastygło w bezruchu jak na starej fotografii. My – mieszkańcy tej małej wsi tam kończymy naszą podróż po istnieniu. W kwietniu w czas zmartwychwstania przyrody pożegnaliśmy tam Piotrusia Fursa, który wchodził w wiek „pięknych dwudziestoletnich” - w wiek, kiedy świat wydaje się nieśmiertelny, w wiek, w którym sny i jawa są przemieszane ze sobą, w którym marzenia wydają się rzeczywistością, a śmierć jeszcze się nie narodziła.

       Pewnego dnia gościłem u rodziców Piotrusia. W na pół otwartych drzwiach w jego pokoju mój wzrok przykuła „szklana kula plazmowa”. Poprosiłem go, żeby wytłumaczył mi, jak to działa. Kiedy ja bawiłem się jak małpa dotykając tą magiczną kulę i zachwycając się wyładowaniami elektrycznymi w jej wnętrzu Piotruś wyłożył mi naukowo zasady działania tego ustrojstwa z pewnym zażenowaniem patrząc na mnie, jak nie mogę się odczepić od tego przedmiotu. Po kilku latach Piotruś został już pełnoprawnym klientem Siekiery. Po dwóch piwach bywał jeszcze bardziej ekscentryczny niż na co dzień. Po sąsiedzku dorabiał sobie na wakacjach, jako „Doktor Miodek” w dziale „Miody Bieszczadzkie u Justyny”. Widząc go krzyczałem na przywitanie:

-Cześć Doktor Miód!

Po kilku dniach Piotrek przyszedł do Siekiery, usiadł przy barze i po dłuższej chwili zapytał:

-To ty tylko na mnie tak mówisz, czy wszyscy?

-Doktor Miód! Masz pseudonim.

Chyba nie był z tego zadowolony.

Nagłe odejście tego młodego człowieka z wielkim potencjałem tąpnęło przestrzenią naszej wsi. Nie może to jeszcze dotrzeć do nas i biada nam kiedy to sobie uświadomimy.

Piotruś, ja będę Cię zawsze pamiętał przed tą prawie mózgową magiczną kulą.

W tym stawie obok Siekierezady odbija się wiosenną zielenią ciśniański cmentarz i twarze pięknych dwudziestoletnich, którzy nigdy się nie zestarzeją i, którzy mimo tak skromnego wieku zdążyli nabyć więzi z nami wszystkimi – mieszkańcami ze snów i jawy tego małego pięknego miejsca na Ziemi.

 

 

Powrót

                                                                                                                                                  R