Biały łabędź – schizofrenik

 

Szare zimowe niebo zdawało się być bratnim odbiciem pomarszczonej szarej wstęgi rzeki, która bulgocząć i szemrząc ślizgała się jak wąż po skałach wystających z trzewi ziemi, po głazach, które pamiętały całą historię tej pięknej doliny. Przed Leskiem San zasila swymi wodami rzeka Hoczewka, tworzy tam ona uroczą głębinkę, w której złocą się pstrągi, srebrzą lipienie i wstęgą miedzi przecinają głowacice - mają tam swoje królestwo, a nad nimi pływał ten śnieżnobiały łabędź schizofrenik. Podczas, gdy inne ptaki zajmowały się codziennością – żerowały, pielęgnowały pióra, umacniały więzi w stadzie, to ten łabędź zaglądał pod powierzchnię wody, gdzie świat jest bardziej płynny, skąd inaczej widać ten drugi świat na powierzchni, zaś na ich granicy wszystko jest przemieszane i zniekształcone. Ptak ten nie mógł zrozumieć dlaczego widzi i czuje te dwa światy, i ani w jednym, ani w  drugim nie mógł się odnaleźć. Kiedy zanurzał łeb pod powierzchnią wody, wszystko na powierzchni płynęło zniekształconą i rozmytą rzeczywistością. Zagubił się i nie mógł określić, w którym świecie aktualnie się znajduje, cierpiał i kiedy inne ptaki żerowały, on zupełnie o tym zapomniał, i kiedy inne ptaki umacniały więzi, on pozostawał na uboczu. Nie spostrzegł nawet, kiedy został sam. Ciągle tylko zanurzał łeb w  drugim świecie i kiedy się wynurzał do pierwszego świata dziwił się i dziwił. Ten stan go porażał i paraliżował. W końcu opadł z sił i wkrótce lisy rozwłóczyły jego szczątki po okolicznych łąkach. W tej wszechogarniającej szarości nawet jego okrwawione białe pióra zdawały się być szare. Ten biały ptak musiał umrzeć, bo to był łabędź schizofrenik, który zagubił się na pograniczu dwóch światów, bo nie umiał wybrać żadnego z nich.

 

 

Powrót

                                                                                                                                                  R