Czy materia niszczy ducha?

 

Przekleństwem mojego istnienia jest materia, przekleństwem dusz pojedynczych i duszy zbiorowej jest materia. Gdybym ja był Bogiem, uczyniłbym istnienia niematerialnymi, wolnymi od tych uciążliwych, białkowych opakowań, które zabiegają o tysiące kilogramów, nieożywionej materii, by móc przetrwać: o cegły, szkło, metal, plastik. Gdybym ja był Bogiem, a dobrze, że nim nie jestem, stworzyłbym świat na podobieństwo swoje – koślawy, ledwo trzymający się istnienia, histeryczny, infantylny, schizofreniczny i paranoiczny. Nie, nie mogę zaryzykować prawdziwości tej tezy, że przekleństwem mojego istnienia jest materia, bo prawdziwy Bóg na pewno stworzył ją w jakimś celu. Może po to, by dusze zawarte w ciałach mogły dotknąć się przez materialne dłonie, by mogły spojrzeć na siebie przez materialne oczy, by mogły słyszeć bicie swych materialnych serc. Dobrze, że nie jestem Bogiem, bo stworzyłbym zimne, chłodne, bezcielesne dusze, snujące się po niematerialnym świecie – ślepe, głuche i nieme, przenikające się nawzajem i nieczujące siebie, ani innych wokół. Stworzyłbym chaos. Stworzyłbym świat na podobieństwo swoje. Stworzyłbym nic.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R